Nigdy nie byłem przesadnym entuzjastą planszówek czy karcianek. W dorosłym życiu może kilkukrotnie miałem kontakt z przywołaną formą rozrywki, wyłącznie w czasie studenckich domówek. Lata lecą, a moja znajomość ciekawych propozycji na tym polu jest już w zasadzie żadna. Mimo to zdaję sobie sprawę, że praktycznie każda szanująca się gra wideo doczekała się edycji „unplugged”. Inicjatywy tego typu bardzo cenię, w końcu aspekt socjalny w tym przypadku jest nieoceniony. Często jednak role się odwracają i to fizyczny produkt wkracza w czeluści świata cyfrowego. Tak stało się choćby z Wingspan, a za temat z powodzeniem wzięło się polskie studio Monster Couch. Po premierze na komputerach osobistych przyszedł czas na przenośny port. Czy warto po niego sięgnąć?

Rozwiń skrzydła
Z pewnością nie jest to tytuł, do którego przysiądziemy na chwilę i z marszu zaczniemy wymiatać. Zaraz po odpaleniu samouczka widać złożoność mechanizmów, co gorsza przebrnięcie przez niego nieprzesadnie pogłębiło moją wiedzę na temat zasad zabawy. Zdecydowałem się na samodzielne sprawdzenie swoich sił i naukę poszczególnych aspektów w trakcie samych starć. Początkowo nie obyło się bez porażek, ale po pewnym czasie polska propozycja zaczęła sprawiać sporo przyjemności.
Niepowodzenia spowodowane były głównie mało intuicyjnym systemem punktacji. Jako osoba całkowicie zielona w tej materii myślałem, że skupienie się na walorach punktowych poszczególnych kart okaże się znakomitym pomysłem. Nic bardziej mylnego! To tylko jedna ze składowych końcowej oceny, a prócz tego przyjdzie nam zwrócić uwagę na szereg dodatkowych czynników. Rozgrywkę w Wingspan toczymy bowiem na trzech płaszczyznach zwanych środowiskami. W pierwszym dbamy o pożywienie, drugie służy do znoszenia jaj, a ostatnie poszerza naszą talię kart. Kluczem do sukcesu jest zatem balans na każdym z pól.
Jedno pozostaje zawsze niezmienne – bez zasobów nie zrobimy tutaj nic. Dopiero po zaspokojeniu potrzeb danego skrzydlatego przyjaciela możemy wyłożyć go do odpowiedniego środowiska. Możemy mieć maksymalnie po pięć kart w każdym z nich, im więcej tym szybciej generujemy niezbędne środki. Przykładowo mając już kilka kart w pierwszej grupie pobierzemy więcej pożywienia. Tym sposobem spełnimy warunki bardziej wymagających osobników, choć należy pamiętać, że przed użyciem takiej karty potrzebujemy zwykle zlikwidować określoną ilość zniesionych wcześniej jaj. Wszystko jasne, prawda? Wingspan to zdecydowanie propozycja, w którą po prostu trzeba zagrać, a próba zwięzłego wyjaśnienia reguł wydaje się równie skomplikowana co nauka latania.

Schludny minimalizm
Sama nawigacja nie powinna natomiast sprawić żadnych problemów. Pomiędzy poszczególnymi segmentami przeskakujemy płynnie, a rozmieszczenie niezbędnych elementów rozwiązano wzorowo. Autorzy zadbali o czytelność, więc nawet na pięciu calach nie ma z tym najmniejszego problemu. Grzebiąc w ustawieniach z przyjemnością odkryłem, że polska wersja językowa nie ogranicza się wyłącznie do napisów. Każdy ze 170 ptaków posiada krótki opis czytany przez Krystynę Czubównę. Sprawia to, iż Wingspan może okazać się również świetnym prezentem dla domorosłego ornitologa, nawet jeśli jego wiek zamyka się jeszcze w jednej cyfrze.
Wingspan może poszczycić się bardzo ładnymi tłami, a w zasadzie całymi zestawami krajobrazów. Każdy składa się z kilku pieczołowicie wykonanych plansz umieszczonych w niezwykle pozytywnych okolicznościach przyrody. W sam raz na obecną porę roku! Przyjemne wrażenia podbija relaksująca muzyka. Tylko nie wczujcie się zbyt mocno, bo kiedyś trzeba będzie wyjść na zewnątrz… Z kwestii formalnych wspomnę jeszcze o optymalizacji – wszystko z nią w porządku.

Wingspan – werdykt
Poziom wykonania przenośnego portu Wingspan w zasadzie nie pozostawia pola do narzekań. Zdecydowanie widziałbym ten produkt na marketowej półce, szczególnie z tak profesjonalnym podejściem do rodzimej wersji językowej. Sama gra powinna trafić do wielu grup graczy, niezależnie czy chcą odpocząć choćby po cyberszajbie, czy po prostu spodoba im się temat przewodni. Warto dać szansę!
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów dostarczył wydawca – Monster Couch