Testujemy What The Fork

Miłośnicy widlaków mają na Switchu pod górkę. Dobrej symulacji tego kultowego pojazdu brak, a to co eShop ma do zaoferowania potrafi przyprawić o ból głowy. A gdyby tak podejść do tematu z dystansem? Autorzy zza naszej zachodniej granicy maksymalnie uprościli mechanikę obsługi wózka widłowego i wkomponowali go w swoją mocno zręcznościową kolorową produkcję. Realizmu nikt tutaj zatem nie znajdzie, ale odrobinę dobrej zabawy i owszem. Zobaczmy więc jak What The Fork wpisuje się w specyfikę handhelda Nintendo.

what the fork

Forklift: Arcade Edition

Rozgrywka została zaprojektowana tak, by czerpać z niej przyjemność zarówno solo, jak i w towarzystwie. Założenia odchudzonego Pstryczka sugerują jednak pierwszą opcję. Podstawy są bardzo proste – transportowanie określonego rodzaju skrzynek do odpowiednio oznaczonej furgonetki. Żeby nie było zbyt trudno się połapać zdecydowano się na rozróżnienie ich odmiennymi kolorami, choć czerwony z pomarańczowym czasem się zlewa. Wraz z progresją poszerza się zakres naszych działań, a przed każdym wprowadzeniem nowego mechanizmu jesteśmy raczeni schludną planszą w formie projektu.

W What The Fork nudzić się więc nie będziecie. Pomogą w tym również urozmaicone lokacje. Szczególnie azjatyckie inspiracje przypadły mi do gustu i tak śmiganie po mroźnej prowincji czy metropolii wzorowanej na Hong Kongu sprawiło mi dużo radości. Pomysłów jest więcej, a przejście kampanii zajmie trochę czasu. Niestety na pewnym etapie gra gubi nieco balans i by dostać się dalej trzeba uzyskiwać pokaźne wyniki punktowe na poprzednich etapach. O ile początkowo możemy niezobowiązująco popykać, tak później wypada się już naprawdę spiąć.

what the fork

Switch The Fork

Brnąć do przodu warto z jeszcze jednego powodu. Twórcy przygotowali imponujący zestaw widlaków do odblokowania. Chciałoby się sprawdzić każdy z nich, choć tak naprawdę to tylko kosmetyka. Luźne podejście do tematu i sporo charakterystycznego humoru sprawiają, iż ciężko wytykać wszechobecne niedoróbki. Port na Switcha nie wypada źle, ale ze względu na specyficzny styl całości wiele rzeczy uchodzi mu na sucho. O polskiej wersji językowej również można tylko pomarzyć, a szkoda, bo ciekaw jestem jak brzmiałyby niektóre gierki słowne.

Przenośna edycja What The Fork nie sprawia większych problemów z obsługą, sterowanie mógłbym nawet okrzyknąć mianem wygodnego. W dodatku charakter rozgrywki wręcz idealnie pasuje do konsolki Nintendo. Podobała mi się też oprawa audiowizualna – nie jest może przesadnie złożona, ale swoją rolę spełnia dobrze. W kwestii optymalizacji również ciężko się do czegoś przyczepić.

what the fork

What The Fork – podsumowanie

Mam nadzieję, że What The Fork zaistnieje w świadomości szerszego grona odbiorców. To naprawdę przyjemna produkcja, w której jazda wózkiem widłowym to element kolorowej i różnorodnej zabawy. Jeden z ciekawszych indyków, z którymi miałem do czynienia w ostatnim czasie.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów dostarczył producentBit2Good