Nie tak dawno miałem okazję zanurzyć się w Świecie Mroku przy okazji testu Vampire: The Masquerade – Shadows of New York. Teraz przyszedł czas na kolejną przygodę osadzoną w posępnym uniwersum, tym razem na bazie papierowego „Wilkołaka”. Ponownie dostajemy produkcję z gatunku visual novel, choć elementy RPG są zdecydowanie bardziej widoczne niż w przywołanej propozycji studia Draw Distance. Dzięki temu Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest, obok ściany tekstu, uraczy nas poczuciem realnego udziału w przedstawionych wydarzeniach. Użytkownicy komputerów osobistych mieli sposobność przekonać się o tym już kilka miesięcy temu, jednak na wersję przenośną nie przyszło czekać specjalnie długo. Jak radzi sobie zatem port na Nintendo Switch?

W sercu TEJ Puszczy
Jak już wspomniałem we wstępie dominuje tutaj warstwa tekstowa. Troszkę szkoda, bo węgierskie podejście do tematu pokazuje, że rozgrywkę tego typu można znacznie bardziej urozmaicić. Tu jednak kluczowe znaczenie ma fabuła, a jej wielowątkowość miała być atrakcją samą w sobie. Wraz z nieźle wykreowanymi postaciami i oryginalnym tłem tworzy spójną całość, którą chłonie się z przyjemnością. Trafiamy bowiem na polsko-białoruskie pogranicze, a poruszane tematy korelują z rzeczywistymi wydarzeniami. Gdzieś pod tą powłoką czai się jednak sedno sprawiające, że tytuł produkcji jest taki a nie inny.
W samą zabawę wpleciono kilka fajnych mechanizmów. Od razu rzucają się w oczy trzy podstawowe wskaźniki – furii, siły woli oraz zdrowia. Odpowiedni poziom każdego z nich otwiera (bądź zamyka) nowe opcje dialogowe, przez co stawiane przed nami cele realizujemy zwykle zgodnie z naszymi preferencjami. Pomogą w tym też rozwijane w trakcie postępów cechy osobowości, choćby przebiegłość głównej bohaterki. Na pewnym etapie zyskujemy zdolność zmiany formy – jak na wilkołaka przystało. Oprócz ludzkiej powłoki w Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest wcielimy się w jedną z pięciu inkarnacji znanych z papierowego systemu RPG.

Wyobraźnia przede wszystkim
Nie brzmi to wszystko źle, prawda? Musicie się jednak liczyć z bardzo dużą umownością każdego elementu, bo to właśnie wszechobecne opisy królują w wizji artystycznej studia Different Tales. Cieszy zatem odpowiednia czytelność, która jest tutaj wręcz kluczowa. Będziemy bowiem wpatrywać się w literki przynajmniej przez kilka godzin. Wzorem „Wampira” również tutaj możemy zapomnieć o rodzimej wersji napisów, historia została więc zarezerwowana wyłącznie dla graczy władających językiem angielskim w stopniu bardzo dobrym. Obfituje jednak w liczne zapożyczenia z polszczyzny (kilka ciekawych przykładów załapało się do zrzutów ekranu okraszających ten tekst).
Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest to także całkiem ładne, choć bardzo mało interaktywne tła. Nie powala też ich ilość, przez co tylko od naszej wyobraźni zależy pełna wizualizacja doświadczanych przygód. Z pewnością pomoże w tym przyjemna muzyka czy z rzadka wprowadzane odgłosy. Ogólnie nie wszystkim spodoba się użyta stylistyka, choć ciężko odmówić autorom nietuzinkowego podejścia do tej kwestii. Na koniec sprawa optymalizacji – nie natknąłem się na żadne problemy w tej materii.

Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest – werdykt
Werewolf: The Apocalypse – Heart of the Forest to poprawnie wykonany przedstawiciel gatunku visual novel, który na Nintendo Switch radzi sobie świetnie. Miłośników papierowego oryginału zapewne nie trzeba dłużej przekonywać, podobnie jak osób szukających niespotykanych wcześniej w grach realiów. Reszta powinna choćby wypróbować dostępne w eShopie demo.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów dostarczył wydawca – Walkabout