Testujemy Warp Drive

Posiłkując się definicją z popularnej wolnej encyklopedii prędkość warpowa jest „równa lub większa od prędkości światła w próżni, którą statki kosmiczne osiągają dzięki ruchowi bąbla czasoprzestrzeni w którym się znajdują, generowanego przez napęd warp.” Nie mam jednak na celu zapoczątkowania kącika dla niespełnionych naukowców. Przywołane pojęcie to po prostu jednocześnie tytuł omawianej gry, która na szczęście okazała się znacznie prostsza w odbiorze. W Warp Drive liczy się przede wszystkim sprawne operowanie maszynami przypominającymi drony bojowe, a rozgrywka nie jest specjalnie wysublimowana. Dostajemy jednak dokładnie ten typ zabawy, którego na Nintendo Switch brakuje, co samo w sobie każe spojrzeć łaskawym okiem na brytyjską propozycję. Zerknąłem zatem i oto moje wrażenia.

warp drive

Niby to samo, choć trochę inaczej

Warp Drive to przede wszystkim futurystyczna ścigałka nastawiona na rywalizację oraz wypełnianie prostych celów. Mamy tu też mocno ograniczony zestaw power-upów, choć wypada on bardzo blado na tle innych przedstawicieli gatunku. Śmigamy zatem po niespecjalnie wymyślnych trasach, osadzonych w trzech zróżnicowanych środowiskach, okazjonalnie zwracając uwagę na dwa wyróżniki. Skróty działają tutaj inaczej niż podpowiadałaby intuicja i mają formę teleportów, natomiast w określonych momentach przyjdzie nam też wykonać skoki grawitacyjne, co dzieje się automatycznie bez większej ingerencji gracza, ale wygląda bardzo fajnie.

Na wszystkich śmiałków czekają trzy tryby zabawy. Mamy choćby standardowe turnieje, gdzie dobre wyniki odblokowują kolejne zawody. Osobiście skupiłbym się jednak na pozostałych atrakcjach Warp Drive. Na szczególną uwagę zasługuje zestaw wyzwań. Zadania są na tyle zróżnicowane, by zainteresować na dłuższą chwilę – pojedynki jeden na jednego, czasówki czy korzystanie z odpowiednich mocy to całkiem sycąca składanka. Ostatnią formę rozgrywki rozwiązano podobnie, jednak nie dostajemy listy celów do wypełnienia. W tym wypadku gra narzuca dwie propozycje, a my staramy się wybrać bardziej optymalną. Sukces sprawia, że rywalizujemy dalej i czekają nas coraz trudniejsze dyspozycje, a porażka oczywiście kończy całą zabawę. Mimo sporej różnorodności ciężko mi było wkręcić się na dłużej, ale za to odpadałem tytuł wielokrotnie i za każdym razem z pewnym entuzjazmem. Dobre i to.

warp drive

Przeciętność, widzę przeciętność

Pierwsze odpalenie Warp Drive nastraja bardzo pozytywnie. W tle przygrywa przyjemna muzyczka, interfejs zdaje się być wręcz skrojony pod Nintendo Switch, a kilka klików później lądujemy już za sterami czterowirnikowego pojazdu. W schludnym menu nie znajdziemy zbyt wielu opcji, choć w przypadku tak szybkiej produkcji rozważyłbym dodanie trybów graficznych, by uzyskać nieco więcej klatek względem standardowych ustawień. Biorąc pod uwagę znikomą ilość tekstu do przetłumaczenia nie obraziłbym się też na obecność polskiej wersji językowej. Obawiam się, że bez niej tytuł może przejść niezauważony na naszym rynku.

Nie jestem wielkim zwolennikiem cel-shadingu, więc oprawa Warp Drive już na wstępie złapała u mnie małego minusa. Muszę jednak przyznać, że w ogólnym rozrachunku wypada solidnie, a niektóre efekty mogą się podobać. Dużą rolę odgrywa tu paleta barw. Dobór kolorystyki potrafi zwrócić uwagę i wyróżnia się na tle konkurencji. Produkcja zatem brzmi i wygląda dobrze, ale jak już wspomniałem wyżej cierpi na niedostatecznie płynną animację, choć nie ma w tym aspekcie tragedii. W ramach porównania odpaliłem sobie jednak Fast RMX i myślę, że autorzy powinni zainspirować się tamtejszą optymalizacją.

warp drive

Warp Drive – werdykt

Na Nintendo Switch znajdziecie co prawda kilka dobrych futurystycznych ścigałek, ale liczba ta zdecydowanie nie poraża. W takich warunkach Warp Drive ma szansę zainteresować miłośników gatunku. Sporo tu zawartości, na mój gust nieco zbyt powtarzalnej, ale przy odpowiednim dawkowaniu można spędzić tu długie godziny.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów udostępnił wydawca