Testujemy Voyage

Całkiem niedawno poruszyłem temat gier krótkich aż do przesady przy okazji testowania Loud. Biorąc pod uwagę ograniczoną ilość wolnego czasu doceniam istnienie takich produkcji, ale często oferowana zawartość ma się nijak do zaproponowanej przez wydawcę ceny. Problem niestety powrócił wraz z Voyage i mimo całej sympatii do tej perełki nie sposób przejść obok niego obojętnie. Tym bardziej, że od pecetowego debiutu minęło już sporo czasu, więc tak naprawdę dostajemy tylko prosty port na Nintendo Switch. Poniżej krótko o tym, czego możecie po nim oczekiwać.

voyage

Nudne wojaże

Pod względem rozgrywki Voyage rozczarowuje. Zabawę możemy prowadzić solo lub w kooperacji, choć patrząc na znikomą ilość wspólnych interakcji dwójki bohaterów wrażenia będą podobne w obu wariantach. Przede wszystkim całość ukończymy w trakcie maksymalnie dwóch godzin i na ten czas polecam włączyć sobie coś do posłuchania w tle. Wydarzenia nie są bowiem w żaden sposób angażujące i choć fajnie się je obserwuje, to nie wymagają przesadnej uwagi. W dodatku wiele czynności zaprojektowano tak, by sztucznie wydłużyć i tak krótką przygodę. Ślamazarne tempo pozwala rozkoszować się unikalnym klimatem, choć po pewnym czasie zaczyna zwyczajnie irytować.

Nie jest to jednak tytuł polegający wyłącznie na bezmózgim parciu przed siebie. W Voyage możemy zatem liczyć na kilka prostych, acz dobrze przemyślanych zagadek czy raczej sekwencji do wykonania. Nawet wbudowany system sygnalizowania co powinniśmy w danej chwili zrobić jednoznacznie uwypukla, że odpowiednia kolejność wykonywania działań w zupełności wystarczy do progresji. Nagrodą w tym wypadku będą kolejne lokacje i patrząc na ich cudowne wykonanie mogę uznać to za wystarczającą nagrodę. Dla fanów dwuwymiarowych doświadczeń pozbawionych walki będzie to z pewnością łakomy kąsek, choć raczej do upolowania na najbliższej wyprzedaży.

voyage

Opakowanie pierwsza klasa

Pora przejść do samego portu Voyage na Nintendo Switch. Po pierwsze omawiana pozycja jest pozbawiona jakiegokolwiek tekstu, a jedyne literki uświadczymy w logo przy pierwszym (i zapewne ostatnim) odpaleniu. Mamy zatem uniwersalną opowieść, która z powodzeniem może podbijać rynek w dowolnym państwie. Przy braku jakiegokolwiek interfejsu czy dialogów nie ma zatem problemu z czytelnością. To na pewno jedna z tych gier idealnie pasujących do handhelda, więc jeżeli miałbym gdzieś ją odpalać to właśnie na przenośnej konsolce.

Tym bardziej, że mały ekran jeszcze bardziej podbija świetne wrażenia audiowizualne. Oczywiście z naciskiem na oprawę, która przebija Aspire: Ina’s Tale, choć już tam było bardzo dobrze w tym aspekcie. Trzeba jednak przyzwyczaić się do specyficznego sposobu animowania, ale zakładam, że był to zabieg celowy. W każdym razie Voyage śmiga dziarsko i nie miałem żadnych problemów związanych z wydajnością podczas testowania.

voyage

Voyage – werdykt

Na pewno nie mogę polecić Voyage w pełnej cenie, ale doceniam niezwykły urok, jakim emanuje ta produkcja. Nie wystarczy to jednak do ukrycia wszystkich problemów, choć sama wersja na Nintendo Switch zła nie jest.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów dostarczył wydawca