Nowy Splatoon? Tak, to musi być kolejna odsłona popularnej serii Nintendo! Patrząc na materiały promocyjne opisywanej produkcji można było odnieść nieodparte wrażenie, że po cichu do eShopu wskoczyła trzecia odsłona znanej marki. Szybko okazuje się jednak, iż pokrewieństwa brak, a The Otterman Empire to efekt pracy niewielkiego brytyjskiego zespołu. Ich dziecko zostało w dodatku obdarzone sporą dawką miłości, co po prostu czuć. I nie chodzi tu nawet o wybitny rezultat końcowy, ale o lekkość jaka unosi się wokół poszczególnych składowych. Mimo że podczas samej rozgrywki trochę się napocimy.

The Otterman Empire – razem a jednak osobno
Pobawimy się zarówno samotnie, jak i w towarzystwie. Na śmiałków czeka nieco ponad dwadzieścia poziomów rozdzielonych na osiem odmiennych światów. Przy czym wspomniana różnorodność rzuca się wyraźnie w oczy – to całkiem inne strefy klimatyczne oraz unikalny układ planszy. Z każdym środowiskiem trzeba się oswoić, a wraz z postępami w fabule odblokujemy też nowe postacie. Te z kolei to zindywidualizowane umiejętności i sposób poruszania się. Bo oprócz obowiązkowego spędzania większości czasu w powietrzu i traktowania niemilców pistoletem na wodę znajdzie się też miejsce na inne atrakcje.
Sama progresja przez historię wydaje się mocno kontrowersyjna. Jaki był sens premiowania poszczególnych etapów gwiazdkami, skoro bardzo szybko docieramy do momentu, gdzie niezbędna staje się ich maksymalna ilość. A bez tego szybko utkniemy w początkowych lokacjach. Schemat rozgrywki jest na ogół podobny – dostajemy określoną ilość czasu na wykonywanie prostych punktowanych czynności. Raz coś zbierzemy, przy innej okazji uaktywnimy czy po prostu pozbędziemy się wrogo nastawionych sprzętów. W krótkich sesjach sprawdza się to znakomicie i sprawia dużo frajdy. Tak samo jak odkrywanie kolejnych porcji zawartości przygotowanej przez autorów. Dobra robota!

Najpierw jednak przyjdzie się przyzwyczaić do sterowania, bo przynajmniej na początku wydaje się ono nieco ociężałe. Ekipa z Manchesteru zamieniła też domyślne funkcje przycisków A i B, pewnie ze względu na równoczesną premierę edycji na konsolę Microsoftu. Ogólnie interfejs jest trochę toporny, ale to tylko moje subiektywne odczucia. Podobać się może za to oprawa i trzeba przyznać, że tytuł wygląda naprawdę nieźle. Jest kolorowo, może trochę nieostro, ale i tak Unreal Engine został wykorzystany w stopniu zadowalającym. Niedomaga za to optymalizacja, co by krzywdząco nie stwierdzić, że została po prostu koncertowo skopana. Przynajmniej, gdy na ekranie dzieje się dużo.
The Otterman Empire – podsumowanie
The Otterman Empire to szansa by odkurzyć plecak odrzutowy i pozwiedzać ładne lokacje. Same zadania to na ogół sztampa gatunkowa, ale w sumie w niczym to nie przeszkadza. Dostajemy przyjemny tytuł do dawkowania w krótkich sesjach, który nieźle wykorzystuje możliwości Switcha, ale też frustruje taką sobie optymalizacją. Jeżeli jesteście w stanie to zaakceptować warto rozejrzeć się za pierwszą obniżką ceny.

Zrzuty ekranu: Switchlite.pl
Kopię do testów dostarczył producent – Tri-Heart Interactive