Testujemy Ultimate Ski Jumping 2020

Poniżej znajduje się pierwotna treść artykułu, natomiast przyjrzałem się modyfikacjom, które wprowadziła łatka o numerze 1.0.2. Przede wszystkim zmieniła się nieco kontrola zawodnika podczas skoku, na lepsze. Mamy teraz zdecydowanie mniejszą losowość i dużo łatwiej śrubować rekordy. Te pobijemy na trzech nowych skoczniach (jedna wprowadzona przy okazji poprzedniej aktualizacji), które diametralnie różnią się od tych zawartych w zestawie startowym. Na deser druga część historii fabularnej – tym razem jest trochę słabiej, ale nadal bawiłem się nieźle. Zarzut dotyczący braku zawartości powoli odchodzi w zapomnienie…

Puchar Świata zakończył się przedwcześnie, Mistrzostwa Świata w Lotach przełożono na przyszły rok – fani skoków narciarskich z pewnością poczuli ostatnio spory niedosyt. Pandemia koronawirusa położyła większość imprez sportowych, więc i w tym przypadku podjęto jedyną słuszną decyzję. Z odsieczą przybywa studio Blue Sunset Games serwując pierwszą ciekawą propozycję traktującą o wspomnianym sporcie dostępną od dłuższego czasu. Skojarzenia z Deluxe Ski Jumping nasuwają się od razu, a i sama gra dość godnie do nich nawiązuje. Może poza zawartością, bo pod tym względem do fińskiego dzieła sprzed lat daleka droga. Na tym polu Ultimate Ski Jumping 2020 sprawia spory zawód.

ultimate ski jumping

Kampania, serio?

Sporym zaskoczeniem może być obecność trybu fabularnego. Prosta historyjka opowiadana jest co prawda jedynie tekstowo, a my po prostu bierzemy udział w kolejnych zawodach. Zaczynamy od prowizorycznej skoczni o punkcie K-16, by ostatecznie triumfować w klasyfikacji generalnej. Opisy między kolejnymi zawodami są luźne i zabawne, a całą mini-kampanię śmiało można zaliczyć na plus. Szkoda tylko, że wszystko starcza na raptem kilkadziesiąt minut i obnaża największą wadę Ultimate Ski Jumping 2020 – bardzo szybko poznamy wszystko co tytuł ma do zaoferowania.

Skocznie – te małe i te duże

Rozgrywka jest przyjemna i łatwa do opanowania, ale śrubowanie rekordów już takie proste nie jest. Przydałyby się więc jakieś rankingi sieciowe. Sama zabawa z innymi graczami też może być mocno utrudniona, bo na premierę chętnych do wspólnej sesyjki nie było wcale. A na czym można pofruwać? Oprócz wspomnianego już wcześniej mikrusa autorzy przygotowali 9 zróżnicowanych obiektów zimowych, 3 letnie oraz coś dla lubiących niecodzienne podejście do tematu – futurystycznego mamuta na Księżycu i rekreacyjną skocznię wzdłuż lazurowego wybrzeża. Zdecydowana większość lokacji prezentuje się zacnie i każda utrzymana jest w nieco innym stylu. Ich ilość jednak nie powala i obawiam się, że nuda może wkraść się zdecydowanie zbyt szybko. Pierwsze wrażenie jest jednak bardzo pozytywne.

ultimate ski jumping

Oprawa retro ma swój urok i idealnie pasuje do małego ekranu Switcha Lite. Ultimate Ski Jumping 2020 na pewno prezentuje się lepiej niż wszystkie znane mi mobilki traktujące o skokach narciarskich. Dzieło Polaków nie jest też przesadnie drogie, oferuje intuicyjną rozgrywkę i jest po prostu stworzone z myślą o przenośnej konsoli. Choć odsłonę stacjonarną także chętnie sprawdzę.

Ultimate Ski Jumping 2020 – podsumowane

Amatorzy sportów zimowych nie mają lekko jeśli chodzi o wirtualne odpowiedniki, szczególnie gdy za rogiem nie czai się Olimpiada. Tym bardziej warto docenić inicjatywę autorów znad Bałtyku. Ich najnowsza propozycja to bardzo przyjemna, acz nieco wybrakowana sentymentalna podróż do początku XXI wieku. Mimo wszystko można się na nią skusić, tym bardziej że do stracenia nie jest zbyt wiele, a zyskać można idealny tytuł na krótkie posiedzenia.

Zrzuty ekranu: switchlite.pl