Czy rozwożenie pasażerów po mieście może być pasjonujące? Samo w sobie raczej nie, co można łatwo zweryfikować odpalając choćby Taxi Sim 2020. Czasem jednak zdarza się niecodziennie podejście do tematu, a sam motyw taksówkarza staje się jedynie nośnikiem fabuły, czego dobrym przykładem jest Night Call. Przywołane produkcje nie są może najgorsze, ale brakuje w nich czystej zabawy. Takiej w stylu leciwej już japońskiej propozycji – Crazy Taxi. Niszę na rynku postanowiono zapełnić i zaserwować swoistą reinterpretację hitu SEGI. Taxi Chaos oferuje podobną zabawę w bardziej współczesnej oprawie i osadzoną w innym mieście. Brzmi nieźle, ale czy równie dobrze śmiga na Nintendo Switch?

Chaos w (nie)wielkim mieście
Pomysł na rozgrywkę jest bardzo prosty. Wybieramy jedną z dwóch postaci, wskakujemy do żółtego autka i ruszamy na podbój miasta inspirowanego Wielkim Jabłkiem. W podstawowym trybie goni nas czas, a my musimy jak najszybciej dostarczyć zainteresowanych w konkretne punkty na mapie. Po takiej podwózce za rogiem czeka już następny chętny, by zaznać najbardziej szalonej podróży taksówką w swoim życiu. Sama lokacja dostępna w Taxi Chaos nie poraża wielkością i w miarę szybko przestanie być potrzebna pomoc strzałki wskazującej drogę do celu. Wtedy warto zdecydować się na profesjonalne podejście, gdzie kursy wykonujemy bez nawigacji.
Właśnie niski poziom skomplikowania Taxi Chaos czyni grę bardzo przyjemną, którą powinno się przepisywać na długotrwały stres. Nawet powtarzalny charakter zabawy nie przeszkadza, bo twórcy zadbali o motywację do spędzania z tytułem kolejnych godzin. Największą jest z pewnością możliwość odblokowania kolejnych fur, a te zostały wykonane fantastycznie. Każdą jeździ się inaczej, choć stosunkowo szybko znalazłem rozwiązanie, które pasowało mi najbardziej. Wykręcanie wyników na czas to jednak nie jedyna atrakcja. Po pewnym czasie warto odpalić tryb dowolny i wypatrywać charakterystycznie ubranych pasażerów. Po odstawieniu ich we wskazane miejsce zlecą nam oni swego rodzaju zadania. Nic wyszukanego – ot trochę inna forma zbieractwa. Mimo wszystko takie urozmaicenie wypada zaliczyć na plus.

Szalone taxi
Muszę przyznać, że obawiałem się trochę modelu jazdy w Taxi Chaos. Pierwsza przejażdżka zweryfikowała jednak ten lekki niepokój, bo śmiga się tutaj bardzo przyjemnie. Sterowanie rozwiązano raczej typowo dla ścigałek, choć tutaj mamy jeszcze do dyspozycji choćby skok czy start z piskiem opon. W każdym razie nikt nie powinien czuć się zdezorientowany i w mig można przejść do meritum. Niestety wśród wielu dostępnych wersji językowych zabrakło polskiej. Do samej jazdy jakoś przesadnie się nie przyda, ale towarzysze na tylnym siedzeniu bywają gadatliwi.
Materiały promocyjne kusiły, jednak w przypadku Nintendo Switch bardzo często takie obrazki wprowadzają w błąd. Nie tym razem! Na małym ekranie wygląda to wszystko bardzo dobrze, po części dlatego, że postawiono na ładną stylizowaną oprawę. Nie uświadczymy zatem ostrych tekstur i fantastycznego oświetlenia, a mimo to całość może się podobać. Ogólny wydźwięk Taxi Chaos jest bardzo pozytywny i sfera audio również stara się utwierdzić w tym przekonaniu. Nieco mniej optymizmu wywołuje optymalizacja, ale i tak jest całkiem nieźle. Sporadyczne zwolnienia, mimo że zauważalne, nie wpływają zbyt mocno na obcowanie z tytułem.

Taxi Chaos – werdykt
Jeżeli z sentymentem wspominacie Crazy Taxi, to nie możecie przejść obojętnie obok Taxi Chaos. Współczesna oprawa i kilka fajnych pomysłów czynią z tej produkcji idealne antidotum na walkę ze stresem. W dodatku wersja na Nintendo Switch trzyma poziom i oprócz sporadycznych spadków płynności nie powinna nikogo rozczarować.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca – Lion Castle Entertainment