Czołgi pojawiają się w grach od wczesnych lat istnienia wspomnianej formy rozrywki. Początkowo dostawaliśmy dosłownie kilka pikseli na krzyż, natomiast ostatnio możemy podziwiać już niemal fotorealistyczne modele na tych bardziej wydajnych platformach. Popularne pojazdy znajdziemy też na Pstryczku – od kilku dni możemy choćby sprawdzić słynne World of Tanks w wersji Blitz. Do tej pory podchodzono do maszyn poruszających się na gąsienicach jak do narzędzi powszechnej destrukcji. Tank Mechanic Simulator bierze się za temat z zupełnie innej strony, traktując bohaterów swojej produkcji jako produkt kolekcjonerski. Po sukcesie na komputerach osobistych przyszedł czas na przenośną wersję. Sprawdźmy jak wypadła.

Tank Mechanic Simulator sauté
Rozgrywka prowadzona jest na dwóch płaszczyznach i dostępne zlecenia podpadają w zasadzie za każdym razem pod jedną z nich. Trzon zabawy to prowadzenie zakładu mechaniki czołgów, choć przyjdzie nam także wydobywać leciwe okazy w terenie. Własnie ta druga opcja wydaje się znacznie ciekawsza. Wskakujemy w jeepa lub quada, a następnie przy pomocy choćby drona lokalizujemy cenne znalezisko gdzieś pośrodku niczego. Wtedy do gry wchodzi ciężki sprzęt, a my stopniowo stajemy się nowym właścicielem zapomnianego reliktu czasów wojennych. Pierw usuniemy błoto, następnie wyczyścimy dane cacko, aby ostatecznie załadować maszynę na ciężarówkę i przetransportować do naszego magazynu. Super sprawa.
Sama renowacja wydaje się mniej ciekawa, choć i tutaj pokuszono się o kilka fajnych rozwiązań. Odrdzewianie, piaskowanie, gruntowanie i ostatecznie pomalowanie tanka daje sporą satysfakcję. Wymiana podzespołów kojarzy się natomiast z wysłużonym symulatorem grzebania w samochodach, więc w zasadzie nic nowego na tej płaszczyźnie nas nie czeka. Ogólnie jednak oba tryby sprawiają satysfakcję, a odnowionym pojazdem możemy się karnąć po okolicznych bezdrożach. Trzeba przyznać, że obsługa tytułu nie sprawia żadnych problemów przez co obcowanie z nim to czysta przyjemność. Dodatkowo obecność polskiej wersji językowej eliminuje jakąkolwiek barierę w zakresie fachowej terminologii. Świetnie!

Czas trochę ponarzekać. Niestety jakość oprawy graficznej pozostawia bardzo dużo do życzenia. Jako że tematyka ma częściowo wydźwięk militarny pozwolę sobie porównać poziom grafiki do pierwszej odsłony Call of Duty. Jak na tytuł oferowany w 2020 roku brzmi to jak obelga i po części tak jest. Słabej jakości tekstury, ponure scenerie i w zasadzie brak jakiegokolwiek elementu, na którym można by zawiesić oko. Całe szczęście, że produkcja śmiga bardzo płynnie i pod tym względem ciężko jej cokolwiek zarzucić. Switcha stać jednak na dużo więcej, więc warto mieć na uwadze dość dużą drogę na skróty w tym aspekcie.
Tank Mechanic Simulator – podsumowanie
Tank Mechanic Simulator przeznaczony na konsolkę Nintendo to nadal bardzo ciekawa gra, której port pozostaje bardzo grywalny, ale niestety wygląda słabo, nawet jak na standardy Switcha. Nie ma mowy o jakichkolwiek ograniczeniach sprzętowych, po prostu zabrakło należytego dopieszczenia oprawy. Nie powinna ona jednak odstraszyć chętnych sprawdzenia jak ten niesamowicie intrygujący pomysł sprawdza się w praktyce.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów dostarczył wydawca – Ultimate Games
Zobacz też: Ultimate Fishing Simulator