Polskie kina zasilił właśnie film Indiana Jones i artefakt przeznaczenia. Do tytułowego archeologa mam spory sentyment i zakładam, że podobną sympatię wykazuje znaczna część społeczeństwa. Co gdyby korzystając z takich okoliczności odgrzać na Nintendo Switch produkcję o eksploracji starożytnych ruin, która rzuca nas w różne zakątki świata? Oto jak TAD – The Lost Explorer – Craziest and Madness Edition sprawdza się na przenośnym sprzęcie.

Budżetowa ekspedycja
Już pierwsze odpalenie mocno sugeruje czego należy oczekiwać. TAD – The Lost Explorer – Craziest and Madness Edition to tak naprawdę zestaw krótkich poziomów, składających się na kilkugodzinną przygodę. Zabawa sprowadza się niemal wyłącznie do omijania (rzadziej pacyfikacji) przeciwników, przesuwania wajch i prostych sekcji platformowych. Na plus odnotowuję obecność trzech grywalnych postaci, różniących się umiejętnościami i zestawem ruchów, co wprowadza nieco urozmaicenia do bardzo prostej rozgrywki. Znajdzie się też odrobina humoru, co oczywiście również zaliczam na poczet zalet. W teorii brzmi jak przepis na idealną produkcję dla najmłodszych, prawda?
Niestety TAD – The Lost Explorer – Craziest and Madness Edition cierpi na sporo problemów natury technicznej. Bohaterami steruje się dziwnie, a specyficzna fizyka obiektów budzi politowanie. Grę można co prawda bez większych problemów przejść, a wszelkie skuchy nie wiążą się z praktycznie żadnymi konsekwencjami, jednak swego rodzaju toporność wychodzi tu zawsze na pierwszy plan. Szkoda, bo odwiedzane miejscówki są naprawdę fajne i wywołują wrażenie uczestnictwa w nieco zwariowanej wyprawie. Trochę egzotyki, odrobina europejskiego sznytu, a wszystko to podlane sporą dawką absurdu.

Ciężki orzech
Trudno jednoznacznie ocenić jakość przenośnego portu TAD – The Lost Explorer – Craziest and Madness Edition. Widać wysiłek włożony w dostosowanie interfejsu do małego ekranu i na pierwszy rzut oka gra wykazuje cechy pozycji natywnej dla Nintendo Switch. Nic więc dziwnego, że zawitała także do pudełek. Biorąc jednak pod uwagę grupę docelową widzę jeden podstawowy problem dla naszego rynku – brak polskiej wersji językowej. Tym bardziej, że jak na tego typu produkcję tekstów przewija się całkiem sporo.
Z kolei pozytywnie zaskoczyła mnie oprawa TAD – The Lost Explorer – Craziest and Madness Edition. Odwiedzane lokacje prezentują się nieźle na kilkucalowym ekranie, a warstwa audio fajnie współgra z obserwowanymi wydarzeniami. Efekt osiągnięto niestety kosztem optymalizacji, co skutkuje częstymi spadkami płynności. Osobiście wolę lepszą oprawę kosztem płynności, jednak autorzy mogli rozważyć wprowadzenie nieco oszpeconego trybu wydajnościowego. Czujcie się ostrzeżeni.

TAD – The Lost Explorer – Craziest and Madness Edition – werdykt
Niestety nie mogę polecić TAD – The Lost Explorer – Craziest and Madness Edition na Nintendo Switch w premierowej cenie. Tytuł jest krótki, pełen technicznych niedoskonałości i działa tak sobie. Z drugiej strony nie żałuję tych kilku godzin niezbędnych do ukończenia, więc ostatecznie nie jest aż tak źle.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca