Gry na mobilki niemal całkowicie ignoruję, zdając sobie sprawę, że omija mnie pewnie sporo dobra. Często jednak, jeśli odpowiednie umowy na to pozwolą, ciekawe treści i tak lądują na handheldach. Swój start na sprzętach Apple zaliczyły choćby takie tytuły jak Creaks czy Towaga Among Shadows i później nie odstawały one przesadnie od innych produkcji na Nintendo Switch w swoim przedziale cenowym. Steve Jackson’s Sorcery! to także pozycja zaczynająca swoją przygodę na smartfonach, choć w tym wypadku widziałem dwie lampki ostrzegawcze – pierwowzór pojawił się już niemal dekadę temu oraz z oczywistych względów był też znacznie tańszy. Czy mimo wszystko warto zainteresować się omawianą propozycją?

Czarnoksięstwo w czterech aktach
Mimo że o Steve Jackson’s Sorcery! wcześniej nie słyszałem, ciężko podejść do produkcji jak do całkowitej świeżynki, więc o założeniach zabawy będzie krótko. Dostajemy wirtualną wersję papierowego fantasy z lat 80. ubiegłego wieku podzieloną na cztery części, gdzie co rusz czeka na nas jakaś decyzja do podjęcia. Naszą postać opisuje stosunkowo niewiele współczynników, choć już same mechanizmy zabawy potrafią zaskoczyć pomysłowością. Przyda się zatem odpowiednie gospodarowanie wytrzymałością i oszczędne zarządzanie złotem oraz racjami żywnościowymi. Mądre poczynania z pewnością przybliżą naszą postać do celu, z kolei nieprzemyślane kroki z pewnością utrudnią jego osiągnięcie. Warto jednak dodać, że każdy błąd można tu łatwo naprawić wycofując się do bezpiecznej pozycji na mapie.
Walka w Steve Jackson’s Sorcery! pojawia się stosunkowo rzadko, ale została oparta na ciekawych zasadach. Pojedynek zaczynamy z aktualnie posiadaną pulą punktów wytrzymałości i możemy je przeznaczyć na wyprowadzenie ciosu o konkretnej mocy. Musimy tak wstrzelić się z wybraną wartością, żeby przekroczyła siłę ataku przeciwnika, ale najlepiej nieznacznie. Zbyt słaby cios zadziała na korzyść rywala, z kolei przesadzony ograniczy nasze możliwości w kolejnej turze. Ważną rolę odgrywa także ekwipunek oraz system rzucania zaklęć. W wybranych momentach możemy ułożyć trzyliterowe słowo, które odpowiada za konkretny efekt. Warto zatem zapoznać się z poszczególnymi możliwościami, bo niejednokrotnie pomogą one uratować tyłek. Wprowadzają także pewną różnorodność do dość zbliżonych do siebie poszczególnych części Steve Jackson’s Sorcery! Każda co prawda oferuje unikalne wybory czy minigierki i nieco nowości w samej rozgrywce, ale ogólny schemat pozostaje bez zmian.

Port z gatunku tych lepszych
Ciężko mieć za to zbyt wiele zarzutów do portu Steve Jackson’s Sorcery! na Nintendo Switch. Na pewno nieprzesadnie podobał mi się brak jakichkolwiek ustawień, choć te domyślne dają radę. Szkoda też, że w momencie rozpoczęcia konkretnej przygody nie mamy możliwości zachowania postępu i sprawdzenia kolejnej. Samo poruszanie się po świecie zrealizowano świetnie i buszowanie po poszczególnych segmentach danej mapy sprawia sporą satysfakcję. Niestety produkcję docenią wyłącznie osoby posługujące się językiem angielskim w stopniu niezłym, gdyż o polskiej wersji językowej możemy zapomnieć. A przecież tekstu tu nie brakuje… Nie wróżę zatem świetnej sprzedaży na rodzimym rynku, a już na pewno nie w zaproponowanej na start cenie. Szkoda, bo technicznie wyszło naprawdę nieźle, a za główny mankament mógłbym uznać bardzo słabą rozdzielczość terenu przy większych zbliżeniach. Ogólnie jednak Steve Jackson’s Sorcery! broni się unikalną stylistyką i działa świetnie, więc nie jest to duży problem.
Steve Jackson’s Sorcery! – werdykt
Steve Jackson’s Sorcery! na Nintendo Switch to bezpieczny port całkiem interesującej produkcji sprzed lat. Jeżeli lubicie nietuzinkowe fantasy oparte o liczne wybory, to odświeżcie swój angielski, przyszykujcie solidny mieszek waluty i ruszajcie w nieznane.