Testujemy Speed 3: Grand Prix

Ostatnimi czasy użytkownicy Switcha nie mogą narzekać na niedobór zręcznościowych ścigałek. Nie tak dawno pojawiły się bowiem bardzo kuszące propozycje, choćby Hotshot Racing czy Mini Motor Racing X. Autorzy Speed 3: Grand Prix idą o krok dalej i szalone zmagania umieszczają gdzieś pod powłoką wyścigów stylizowanych na Formułę 1. Z przywołanymi zawodami omawiana produkcja nie ma jednak nic wspólnego i takie były założenia. Zobaczmy zatem jak to wszystko wypada w praktyce i czy przenośna konsola Nintendo jest w stanie utrzymać się tutaj na torze.

speed 3 grand prix

Speed 3: Humble Prix

Zabawę rozpoczynamy od wyboru jednego z kilku producentów, których nazwy były dość mocno inspirowane rzeczywistymi odpowiednikami. Nie ma to żadnego przełożenia na osiągi, ani sposób prowadzenia wozu. Zakładając, że wybraliśmy główny tryb chwilę później rozpoczynamy pierwszy sezon. Na początek wyścigi są krótsze, w kolejnych nie obejdzie się bez kwalifikacji i większej ilości kółek do zaliczenia. Tu pojawia się pierwszy bardzo poważny mankament Speed 3: Grand Prix – liczba torów. Całość ogranicza się do zaledwie sześciu pętli, dostępnych również w wariancie odwróconym. Słabo.

Autorzy zadbali natomiast, by poszczególne miejscówki wyraźnie się od siebie różniły. Zdecydowanie najlepiej wypada mieniące się neonami Tokio i tylko tutaj pośmigamy wewnątrz miasta. Pozostałe lokacje nie zachwycają ilością detali, ale nie są też nudne. Chociaż tyle. Na jednej z nich mamy nawet przecięcie dróg, w którym nie trudno wpaść na innego zawodnika. Trochę wzorem Wreckfest. Ogólnie motyw kraks jest dość mocno zarysowany i często będziemy zbierać się po roztrzaskaniu bolidu. Sam model jazdy na szczęście wypada nieźle, więc śmiga się tu całkiem przyjemnie.

You crashed!

Speed 3: Grand Prix nie pozwala na niemal żadną personalizację ustawień, cieszy więc, że domyślna konfiguracja nie przeszkadza w rozgrywce. Menu jest minimalistyczne, więc między odpaleniem tytułu, a rozpoczęciem pierwszego wyścigu nie minie zbyt wiele czasu. Z jednej strony to zaleta, z drugiej czasem chciałoby się dostosować kilka opcji. Ma to ostatecznie trochę mobilny posmak. Tekstu tu tyle co kot napłakał, albo i jeszcze mniej, więc na brak polskiej wersji językowej pewnie nawet nikt nie zwróci uwagi. Odnotować ten fakt jednak warto.

Wykonanie przenośnego portu nie udało się jakoś wybitnie. Na materiałach promocyjnych gra prezentowała się naprawdę spoko, stąd oczekiwania lekko urosły. Niestety po odpaleniu czeka nas niemiła niespodzianka – wszystko jest strasznie rozmyte i ewidentnie w niskiej rozdzielczości. Gdy już przyzwyczaimy się do tego stanu rzeczy, to grafika przestaje przeszkadzać i nawet damy radę dostrzec jakiś ładny fragment. Nie ma co się jednak nastawiać na porządną oprawę. Optymalizacja również kuleje. Niby jako taka płynność zachowana jest przez większość czasu, ale nawet drobne spowolnienia potrafią frustrować przy porcelanowym autku, które prowadzimy.

Speed 3: Grand Prix – werdykt

Speed 3: Grand Prix sprawia wrażenie produktu z poprzedniej generacji konsol przenośnych. Sytuację ratuje niezły model jazdy, ale trzeba mieć na uwadze, że grze trzeba wiele wybaczyć, by czerpać z niej przyjemność. Niestety największym problemem okazuje się bardzo ograniczona zawartość, co w zasadzie dyskwalifikuje zakup tytułu w pełnej cenie. Miłośnicy zręcznościowych ścigałek mogą natomiast polować na porządną obniżkę.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów dostarczył wydawca – Lion Castle Entertainment