Miłośnicy kotów, do których się zaliczam, dostali kilka miesięcy temu okazję, by zanurzyć się w świecie Stray. Dla kontrastu skorzystałem z okazji do sprawdzenia tytułu traktującego o innym czworonogu. Space Tail: Every Journey Leads Home to jednak podróż zupełnie innego rodzaju, w dodatku rozgrywająca się w dwóch wymiarach, ale również nęcąca kilkoma fajnymi pomysłami. Sprawdźmy zatem, jak ten osobliwy tytuł wypada na Nintendo Switch.

Fascynująca, choć infantylna
Pierwsze chwile z Space Tail: Every Journey Leads Home zdecydowanie nie zachwycają. Autorzy chcieli chyba w najprostszy możliwy sposób zaprezentować podstawowe mechaniki zabawy, ale nie do końca się to udało. Dalej jest niewiele lepiej, bo produkcja rozkręca się stosunkowo długo i w tym czasie cierpi na spory brak spójności, co utrudnia zdobycie uwagi gracza. Warto jednak przebić się przez początkowy fragment i docenić różnorodność zastosowanych rozwiązań. Te możemy podzielić na stale towarzyszące w zabawie oraz charakterystyczne dla aktualnie odwiedzanego biomu. Samych lokacji też trochę się tu znalazło, co zdecydowanie zachęca do dalszych działań i odkrywania kolejnych terenów.
Podczas przemierzania świata w Space Tail: Every Journey Leads Home kierujemy się trzema psimi zmysłami – węchem, wzrokiem oraz słuchem. W ten sposób zarówno omijamy zagrożenie, jak i dowiadujemy się, w jakim kierunku aktualnie podążać. System ma tak naprawdę zastosowanie w raptem kilku momentach i wydał mi się nieco przekombinowany. Za to ciekawszym ze stałych aspektów są interakcje z napotkanymi stworzeniami. Inicjując relację z takim delikwentem wykonujemy określone sztuczki, by wprawić dane stworzenie w dobry nastrój. Rozwiązania nie są oczywiste, w dodatku niepowodzenie skutkuje koniecznością oddalenia się i ponownej próby zaskarbienia sympatii. Mimo to akurat ten element przypadł mi do gustu. Opisane wyżej cechy używamy w zasadzie przez całą grę (czyli przez maksymalnie kilka godzin), natomiast znajdzie się tu jeszcze miejsce dla umiejętności kontekstowych naszego towarzysza. Tu już jest bardziej klasycznie – hakowanie, telekineza czy choćby ognisty atak.

Trzeba jeszcze wspomnieć o jakości samego portu na Nintendo Switch. Space Tail: Every Journey Leads Home nie może pochwalić się jakimś pięknym interfejsem i przypomina bardziej sterylną aplikację webową, niż tytuł dla młodych odbiorców. Nie ma jednak większych problemów z czytelnością, więc swoją funkcję spełnia. Produkcję wyróżnia natomiast polski lektor w scenkach przerywnikowych, co nie zdarza się często, a na pewno nie w tym segmencie cenowym. Zawsze zaliczam na plus inicjatywy tego typu. Ogólnie tytuł brzmi nieźle. Niestety nie mogę tego samego napisać odnośnie oprawy wizualnej. Nie będę się odnosił do innych produkcji w ramach gatunku, chciałem tylko zakomunikować lekkie rozczarowanie w tej kwestii. Zdecydowanie zbyt często trafiają się nieostre, poszarpane elementy, na czym cierpią wrażenia estetyczne. I w zasadzie głównie one, choć trafiły mi się też drobne spadki płynności w nieco intensywniejszych momentach.
Space Tail: Every Journey Leads Home – werdykt
Mimo naprawdę niemrawego początku Space Tail: Every Journey Leads Home spodoba się entuzjastom gatunku. Inną kwestię stanowi opłacalność, ale to już sprawa indywidualna. W każdym razie port na Nintendo Switch, mimo pewnych problemów, nie przeszkodzi w dobrej zabawie.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca
Zobacz też: Voyage