Na wstępie muszę się do czegoś przyznać. Poprzedniej gry studia Runner Duck – Bomber Crew – nawet nie odpaliłem, mimo że była dostępna nieodpłatnie w ramach abonamentu Xbox Game Pass. A zdarza mi się korzystać z niego regularnie… Jakoś nie porwały mnie jej założenia, bywa. Opisywane na łamach tego testu Space Crew to rozwinięcie idei sprzed kilku lat, ale osadzone w znacznie ciekawszych, moim skromnym zdaniem, realiach. Pośmigamy zatem po naszej galaktyce, a wysłużony bombowiec zamienimy na statek kosmiczny. Czy warto zatem zainteresować się brytyjskim tytułem? Zobaczmy co ma do zaoferowania i jak sobie radzi na przenośnym sprzęcie Nintendo. Najbliższe dni przyniosą prawdziwy wysyp premier, konkurencja jest więc ogromna.

Happy Space Crew
Zaproponowana rozgrywka jest na swój sposób unikatowa i powoli staje się znakiem rozpoznawczym twórców. Prowadzimy ją na dwóch płaszczyznach – zarządzania statkiem wraz ze zgromadzoną na nim ekipą oraz eksploracji kosmosu. Pierwszy element jest kluczowy, bowiem odpowiednie korzystanie z zasobów i umiejętności załogi przyda się znacznie bardziej niż zręczne palce. Choć te też nie zaszkodzą, bo do ogarnięcia na pokładzie jest sporo. W dodatku każdy członek drużyny ma swoją specjalizację i lepiej nadaje się do określonych czynności. Przykładowo mechanik naprawi uszkodzone elementy pojazdu szybciej, niż ktokolwiek inny.
Na naszych śmiałków czeka pokaźny zestaw misji, a każda z nich informuje o potencjalnym ryzyku przedsięwzięcia. Trochę na modłę Rebel Galaxy Outlaw, jednak tutaj trudniej porwać się z motyką na słońce. Powód? Przemieszczanie się między planetami wypada dosyć ślamazarnie, zabrakło automatycznego śmignięcia w pożądanym kierunku. Proces możemy co prawda nieco przyśpieszyć, ale i tak chwilę to zajmie. W międzyczasie możemy też liczyć na atak wroga, co naturalnie wydłuży wojaże. Walka przebiega po części automatycznie, więc jest czas, by jednocześnie zadbać o ekipę i latającą fortecę. Warto się postarać, bo ich utrata naprawdę boli. Jeśli posiadamy wystarczającą liczbę środków możemy zrekrutować nową załogę, jednak tracimy zdobyte wcześniej doświadczenie.

Switch in outer space
Spore zamieszanie może być trudne do ogarnięcia, gdyż autorzy obsadzili prawie wszystkie przyciski Switcha. Ogólnie nie jest trudno się połapać, ale już egzekucja zamierzonego planu może stanowić lekkie wyzwanie. Myślę jednak, że dowolna konfiguracja mogłaby sprawiać problem – pod niewinną oprawą kryje się bowiem całkiem złożony tytuł. W poznawaniu jego niuansów pomoże z pewnością polska wersja językowa, która przyda się przy obecności wielu linijek tekstu. Rodzime tłumaczenie objęło nawet nazwę kosmicznej łajby dumnie na niej widniejącą – fajny smaczek.
Oprawa jest dość minimalistyczna, a jej prostotę odrobinę maskuje przyjemny komiksowy styl. Rozkręca się jednak w niektórych napotkanych po drodze lokacjach. Ogólnie wrażenia audiowizualne stoją więc na przyzwoitym poziomie. Produkcja nie ma też najmniejszych problemów z utrzymaniem zadowalającej liczby klatek animacji. Edycja przenośna została więc potraktowana z dużym szacunkiem.

Space Crew – podsumowanie
Space Crew wychodzi w dość gorącym okresie, przez co może mieć problem z zyskaniem przychylności odpowiednio licznego audytorium. Sama gra nie jest zła, choć brak tu jakiegokolwiek efektu „wow!”. Osobom lubiącym kosmiczne klimaty powinna się spodobać, choć warto pamiętać, że walki wygrywa się tu na etapie taktycznym, a nie w bezpośredniej wymianie ognia. Żadnych problemów nie sprawia też wersja kieszonkowa, przez co może okazać się słusznym wyborem w stosunku do większych sprzętów.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów dostarczył wydawca – Curve Digital