Jak Switch radzi sobie z ogromnym kawałkiem wirtualnej galaktyki? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy przyjrzeć się bliżej wyjątkowej produkcji Double Damage Games. Rebel Galaxy Outlaw to prawdziwy kosmiczny kolos i byłem w ciężkim szoku, że autorzy zdecydowali się na wypuszczenie jego przenośnej wersji. Edycja ta nie była w dodatku przesadnie promowana, nawet w eShopie pojawiła się dopiero w dzień premiery. Dodajmy, że bez pojedynczego zrzutu ekranu. Zapowiadała się nieuchronna katastrofa, nawet mimo faktu, iż rozmiar gry budził pewien respekt. Po uruchomieniu i ograniu sporo się wyjaśniło. Oto spostrzeżenia.

Huge galaxy with some outlaws
Zdecydowaną większość czasu spędzimy tu za sterami statku kosmicznego. Takiego porządnie uzbrojonego i przygotowanego na wraże zapędy. Międzygwiezdne wojaże nie należą bowiem do zbyt bezpiecznych, szczególnie, gdy chcemy coś dla siebie ugrać. Waluta i surowce odgrywają tu kluczową rolę i bez nich naprawdę nie zajdziemy daleko. Nawet wskoczenie do sąsiedniego układu wymaga kosztownej, szczególnie na początku zabawy, części do naszego wehikułu. Grunt to dobrze się ustawić i zadbać o odpowiednią siłę ognia. Wtedy lukratywne zadania znajdą nas same.
Dostajemy zarówno ścieżkę fabularną, jak i multum misji opcjonalnych. Część przyjmiemy w stacjach kosmicznych, na inne natkniemy się podczas beztroskiego przemierzania udostępnionych terenów. Przede wszystkim należy dostać się w konkretne miejsce, często także czyszcząc je z wrogów. Innym razem eksterminacja jest wręcz wpisana w założenia danego zlecenia. Równie dobrze możemy też porzucić przygotowane przez autorów questy i oddać się samodzielnej eksploracji – nic nie stoi na przeszkodzie, by satysfakcjonująco spędzić odrobinę czasu w ten sposób. Ewentualnie kilkadziesiąt godzin.
Gdy już nam znudzi się podbój kosmosu możemy zajrzeć do licznych barów. Trunki też się przewijają, ale jednak podstawową atrakcję stanowią w przywołanych miejscach minigry. Spróbujemy swoich sił w kościanym pokerze, pokażemy miejscowym kto jest królem bilardu czy postaramy się wykręcić najlepszy wynik na stojącym w kącie automacie z grą. Na wszystkich urodzonych pod szczęśliwą gwiazdą czeka także jednoręki bandyta.

Rebel in the portable galaxy
Wszystko pięknie, ale jak się to sprawdza na maleńkim ekranie handhelda Nintendo? Zaskakująco dobrze! Wygodne jest zarówno buszowanie naszym pojazdem, jak i ogólna nawigacja po wszystkim co gra ma do zaoferowania. Na duży plus należy zaliczyć pełne udźwiękowienie, bo jak wiadomo czytanie długaśnych wywodów na Pstryczku nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Oczywiście o polskiej wersji językowej można tylko pomarzyć i bez dobrej znajomości angielskiego wiele stracicie. Grać się da i to nawet komfortowo, ale jednak warto wczuć się w pełni w ten naprawdę specyficzny klimacik.
No dobra, a jak się mają sprawy z oprawą audiowizualną? Poziom grafiki przerósł moje oczekiwania, muszę przyznać, że wygląda to bardzo dobrze. Czasem coś wyczyta się za późno, część tekstur ciężko też zaliczyć do ostrych. Patrząc jednak całościowo tylko najwięksi malkontenci mogliby skrytykować wizualia omawianej pozycji. Choć i tak najprzyjemniejsza jest tu ścieżka dźwiękowa. Udostępniono ogrom świetnych utworów, które tworzą mieszankę wybuchową. Świetnie się przy tym lata nawet bez większego celu. Jeżeli tytuł z jakichś powodów do was nie trafia, to warto zainteresować się choćby soundtrackiem.

Rebel Galaxy Outlaw – podsumowanie
Zwiedzanie kosmicznych terenów w Rebel Galaxy Outlaw to czysta przyjemność. Szczególnie, że w tle przygrywają fantastyczne kawałki. Naprawdę ciężko uwierzyć w jakość wykonania wersji przenośnej i śmiało mogę polecić ten tytuł wszystkim osobom, które wątpią w potęgę swojego Switcha.
Zrzuty ekrenu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił producent – Double Damage Games