Tydzień temu spacerowałem w mocno przeciętnym Drizzlepath, a tymczasem trochę z zaskoczenia zaatakował przenośny port jednego z ciekawszych symulatorów chodzenia tego roku. Pod względem rozgrywki może nie okazał się on przesadnie odkrywczy, ale sama stylistyka udała się twórcom całkiem nieźle. Z jednej strony świat po apokalipsie i mroźne krajobrazy, z drugiej sporo słowiańskich wtrąceń. Teraz mogą się o tym przekonać także posiadacze Nintendo Switch. Pozostaje pytanie, czy warto zabrać Paradise Lost do kieszeni, bo jednak cięcia były w tym wypadku nieuniknione – pierwowzór prezentował się zacnie. Sprawdźmy zatem co udało się wykrzesać z japońskiego handhelda!

W tego typu produkcjach niebagatelne znaczenie ma fabuła i nie inaczej jest z Paradise Lost. Po krótkim wprowadzeniu zaczniemy podążać tropem podsuniętym przez pewne zdjęcie, który przybliżyć ma nas do odpowiedzi na kilka nurtujących kwestii. Jak łatwo się domyślić sprawy niekoniecznie okazują się czarno-białe, co zdecydowanie zachęca do poznania całej historii. Jeżeli nie mieliście wcześniej okazji pograć w polski tytuł, to samo wsiąknięcie w przedstawiony świat powinno wam sprawić sporo radości. Jednokrotne zaliczenie omawianej pozycji to niestety raptem kilka godzin, w dodatku czas ten nieco zawyża bardzo powolny chód bohatera. Z drugiej strony w ten sposób otrzymujemy skondensowany produkt, który obchodzi się z graczem uczciwie i ostatecznie satysfakcjonuje.
Nieco gorzej sprawa wygląda z rozgrywką. Na szczęście nie polega ona jedynie na poruszaniu się – czasem trzeba będzie zająć się jakąś wajchą czy użyć odpowiedniego przedmiotu w określonych okolicznościach. W dodatku zabawę przeplatają retrospekcje, co również wprowadza odrobinę urozmaicenia. Jeżeli jednak lubicie tytuły nastawione na akcję to prawdopodobnie nie macie tu czego szukać. W Paradise Lost tak naprawdę niewiele się dzieje i żaden fragment nie przyprawia o szybsze bicie serca. Miłośnicy niespiesznej eksploracji będą za to wniebowzięci!
Opisywane wydanie Paradise Lost niespecjalnie różni się od edycji przeznaczonej na większe sprzęty. Bardzo negatywnie zaskoczył mnie brak polskich napisów, a jedyne elementy rodzimego języka odnajdziemy w beznadziejnych wstawkach polgliszowych. Sama gra śmiga nieźle, choć tekstury nie grzeszą poziomem detali. W każdym razie decydowanie można uznać ten port za pełnoprawny sposób na zapoznanie się z tytułem.

Paradise Lost – werdykt
Symulator chodzenia z charakterem? Zdecydowanie tak! Unikalny klimat Paradise Lost zachęca do poznania całej historii, a wykonanie portu na Nintendo Switch nieprzesadnie w tym przeszkadza. Jeżeli macie w cyfrowej bibliotece którąkolwiek pozycję wydawcy to możecie sprawdzić o co tyle krzyku za równe trzy dyszki. Jak dla mnie warto to zrobić.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca