Testujemy Palindrome Syndrome

Nie miałem okazji pograć zbyt wiele w pozycje typu Escape Room. Nigdy też nie zdecydowałem się wziąć udziału w takiej rozgrywce na żywo, czego akurat przesadnie nie żałuję. Wspominam jednak z pewnym sentymentem serię Zero Escape, przy której umilałem sobie czas, gdy słowo handheld utożsamiałem z Vitą. Palindrome Syndrome ma nawet podobny interfejs co przywołany cykl, choć to zdecydowanie produkcja utrzymana w innym klimacie. Niby lżejszym, choć nadal wywołującym pewien niepokój. Użytkownikom komputerów osobistych tytuł wyraźnie przypadł do gustu, postanowiłem więc sprawdzić jak wypada port na Nintendo Switch. Czy warto podjąć wyzwanie właśnie na tym sprzęcie?

palindrome syndrome

Palindrom tu palindrom tam…

W Palindrome Syndrome przyjdzie nam powałęsać się po wnętrzu statku kosmicznego, którego korytarze przypominają laboratorium. Nie uświadczymy jednak wyłącznie dziwnych machin i wszelakich probówek, trafi się też trochę pomieszczeń wskazujących, że kiedyś toczyło się tu normalne życie. Każdy segment to niejako zestaw łamigłówek, a znajdując kolejne rozwiązania otwieramy sobie dalszą drogę. Stawiane przed nami wyzwania początkowo są bardzo proste, jednak poziom trudności dość szybko rośnie. Na pewno przydadzą się takie cechy, jak sprawne operowanie podstawami matematyki, spostrzegawczość czy umiejętność kojarzenia faktów. Studio Mc2games wyraźnie postawiło sobie za punkt honoru pobudzić szare komórki gracza, jednocześnie starając się go zbytnio nie frustrować.

Dzięki temu otrzymaliśmy całkiem satysfakcjonujące doświadczenie o optymalnej długości. Co prawda nie dostaniemy tu stosunku zawartości do ceny oferowanego przez Relicta, ale i wychodzi całkiem nieźle. Inna sprawa, że sam port pozostawia nieco do życzenia. Zdecydowanie zbyt mocno rzuca się w oczy rodowód Palindrome Syndrome – gałka analogowa z pewnością przegrałaby starcie z myszką. W zagadkach liczą się milimetry, a do pełnej precyzji brakuje sporo. Na szczęście nikt nas tu nie goni, więc grając na spokojnie nie jest aż tak źle. Oprócz główkowania autorzy serwują nam nieco fabuły w tle, przez co obecność polskiej wersji językowej na pewno by nie zaszkodziła – napisów w rodzimym języku niestety nie uświadczymy.

palindrome syndrome

Pod względem oprawy jest naprawdę dobrze. Z ciekawości pobuszowałem po Steamie i tamtejsza wersja Palindrome Syndrome wcale aż tak mocno nie góruje nad pstryczkowym portem. Koło niektórych materiałów przechadzałem się wielokrotnie podziwiając, jak wiele można wycisnąć na przenośnym sprzęcie Nintendo. Mimo to paleta barw jest niestety przeraźliwie sterylna, więc kunszt graficzny nie każdy doceni. Ładne wykonanie ma też swoją cenę – spadki płynności zdarzają się w kilku momentach, jednak ze względu na tempo zabawy nie przeszkadza to w zaliczaniu kolejnych segmentów.

Palindrome Syndrome – werdykt

Palindrome Syndrome: Escape Room może zapewnić całkiem sporo rozrywki osobom lubiącym tytułową formę rekreacji. Zagadki są nieźle przemyślane, intryga ciekawa, a sam port na Nintendo Switch wygląda bardzo dobrze. Działa już gorzej, jednak nikt nas tu nie goni, więc nie musi to być element dyskwalifikujący.

Zrzuty ekranu: wydawca (brak możliwości wykonania z poziomu gry)

Kopię do testów udostępnił wydawca