Doprawdy dziwne uczucie, kiedy zabierasz się za przedpremierowe ogranie tytułu, który tak naprawdę pojawił się już wcześniej na niemal wszystkich dostępnych maszynkach do grania. Przenośnych także. Nie pomaga też fakt, że to po prostu odświeżona wersja produkcji z 1997… Siłą rzeczy niewiele odkrywczego można tutaj dodać, a wprawny poszukiwacz informacji nie powinien mieć większego problemu, by dowiedzieć się o omawianej pozycji wszystkiego. Dla mnie sesja z edycją na Switcha była jednak pierwszym kontaktem z Oddworld: New 'n’ Tasty i właśnie z takiej perspektywy opiszę swoje wrażenia. Mimo lat na karku zapach nowości nadal się tu unosi, a rozgrywka bywa smakowita.

Smakowita przygoda
Liczba patentów, które przewijają się przez Oddworld: New 'n’ Tasty przyprawia o zawrót głowy. W zasadzie każda lokacja ofertuje odmienny styl zabawy i doprawdy ciężko się tu nudzić. Gdy już wydaje się, że mamy wszystko pod kontrolą produkcja wylewa na nas wiadro zimnej wody i każe uczyć się kolejnych mechanizmów. Starą szkołę tworzenia gier wyczuwa się na każdym kroku, a zabunkrowanie się w strefie komfortu raczej zupełnie nie wchodzi w grę. Poziom trudności potęgowany jest dodatkowo przez bardzo precyzyjnie wyreżyserowane sposoby na uporanie się z danymi poziomami, czasem co do milimetra.
Warto się jednak przemóc, bo prócz kolejnych zawirowań w rozgrywce czekają na nas niesamowite miejscówki do odwiedzenia. Sceneria zmienia się tu nader szybko i jest bardzo przekonująca – niejednokrotnie można się tu poczuć jak mała kropka w przepastnym świecie. Poczucie zaszczucia towarzyszy nam często, ale nawet z najbardziej patowej sytuacji znajdzie się jakieś wyjście. Pod kolorową oprawą dostajemy naprawdę dorosły klimat do przetrawienia. I choć patrząc powierzchownie Oddworld: New 'n’ Tasty może się wydawać typowym indykiem na kilka godzin, to spędzicie tutaj znacznie więcej czasu niż początkowo założyliście.

Zapach nowości
Oddworld: New 'n’ Tasty gościło już na wysłużonej Vicie oraz urządzeniach mobilnych, można było zatem spodziewać się godnie wykonanego portu na handheld Nintendo. I ogólnie rzecz biorąc tak jest. Sterowanie rozwiązano wygodnie, acz czasami bywa mało responsywne. Obawiam się jednak, że na reszcie sprzętów wcale lepiej nie było. Klimatycznie wykonane menu zdaje się nieco lagować, ale póki da się za jego pomocą uzyskać dostęp do wszystkich niezbędnych opcji, to narzekać nie mam zamiaru. Brak polskiej wersji językowej oczywiście na minus, ale ciężko było oczekiwać, że na potrzebę tej edycji takowa się pojawi.
Muszę przyznać, iż oprawa audiowizualna niesamowicie mnie zaskoczyła. Propozycję Oddworld Inhabitants kojarzyłem już wcześniej, ale nie spodziewałem się tak dobrych wrażeń wizualnych przy własnoręcznym zapoznawaniu się z grą. Miejscami to absolutna czołówka na Pstryku, jeżeli chodzi o jakość grafiki. Z resztą popatrzcie na obrazki. Śmiga to wszystko całkiem żwawo, choć zdziwiłbym się srogo, gdyby skopano optymalizację w tym przypadku.

Oddworld: New 'n’ Tasty – werdykt
Oddworld: New 'n’ Tasty na Switchu nadaj pozostaje smakowitą propozycją, która zaskakuje niecodzienną rozgrywką i urzeka oprawą. Jeżeli nie mieliście wcześniej sposobności, by zapoznać się z przygodami Abe’a, to teraz macie ku temu świetną okazję. Kto wie – może oddani fani także jakieś argumenty za zakupem znajdą.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów dostarczył wydawca – Microids