Nigdy nie patrzyłem przychylnym okiem na abonament giganta z Kioto. Ogólnie nie jestem fanem dodatkowych opłat za grę w sieci. Co więcej nie uważam, żeby Pstryczek jakoś świetnie się do tego nadawał i sam korzystam z tej opcji tylko w trakcie testowania niektórych produkcji. Podobnie z mocno nieświeżymi klasykami z pierwszych konsol japońskiego producenta, które kompletnie mnie nie interesowały. Mimo stosunkowo niskiej ceny nie widziałem powodów, by w ogóle rozważyć zakup subskrypcji. Wkrótce może się to zmienić za sprawą premiery Expansion Pack i powrocie hitów z Nintendo 64.
Już 25. października wszyscy chętni, by wyłożyć kasę na droższą wersję abonamentu (prawdopodobnie 200zł za rok bez możliwości zakupu wariantów miesięcznych i kwartalnych) otrzymają dostęp do trzech nowych elementów. Tutaj zajmę się pierwszym z nich, następne omówię w kolejnych komentarzach, wraz z ostatecznym podsumowaniem opłacalności całej tej zabawy. Zacznę od zdecydowanie najciekawszej nowości, czyli tytułach z kultowej maszynki Nintendo 64.
Spośród dziewięciu pozycji dostępnych na start kilka chętnie bym sprawdził, czyli pojawił się w zasadzie pierwszy konkretny powód, aby chociaż pomyśleć o Nintendo Switch Online. Przede wszystkim cieszy dość duża różnorodność. Koneserzy docenią debiut niewydanej poza Krajem Kwitnącej Wiśni strzelanki na szynach Sin & Punishment, a cała reszta będzie miała okazję poznać pierwsze podejścia popularnych serii Nintendo do trójwymiaru. Gdzieś obok tej inicjatywy na rynek wskoczy też dedykowany kontroler. Ten z kolei uznaję za jawny skok na kasę, w dodatku całkowicie nieprzydatny dla użytkowników Nintendo Switch Lite z oczywistych względów.

Hity z Nintendo 64 na plus?
Niby tak, ale pamiętajcie, że to najciekawsza składowa, która może nie uzasadnić kosmicznej ceny rozszerzonego abonamentu Nintendo Switch Online + Expansion Pack.
Zdjęcia: nintendo.com