Testujemy New Pokemon Snap – relacja z podróży

Może nie zabrzmi to intuicyjnie, ale niezbyt często korzystam z wycieczek organizowanych przez Nintendo. Ostatnio zabrałem się z nimi do Luizjany i wyprawa ta odbiła mi się czkawką. Ogólnie nie było najgorzej, ale jednak mogliby popracować nad komfortem, w dodatku ceny biletów szybko poszły w dół, przez co czułem się nieco oszukany. Mimo upływu lat nadal nie możemy też liczyć na polskiego przewodnika i nic nie zapowiada zmiany sytuacji. Mając to wszystko w pamięci skusiłem się jednak na ofertę o nazwie New Pokemon Snap. Czy coś mogło pójść nie tak podczas buszowania z kamerą wśród tytułowych stworków? Oto moja relacja z podróży.

new pokemon snap

Odwiedziny parku krajobrazowego

Zaczęło się z przytupem. Trafiłem do lokalnego „parku natury”, który z marszu zachwycił mnie swoim rozmachem. Wtedy jednak zorientowałem się, że będziemy trzymać się ściśle określonych ścieżek, więc zobaczę tylko ułamek potencjalnych atrakcji. Pierwszy kontakt z Pokemonami potraktowałem jako swego rodzaju rozeznanie. Organizatorzy bowiem jasno zakomunikowali powrót w to samo miejsce po zmroku. Na dobry początek starałem się dostrzec wszystkie stworki w świetle dziennym i nawet udało mi się uchwycić kilka ciekawych ujęć. Miejscowi zachęcali dodatkowo do karmienia okolicznej fauny – dziwni jacyś. Choć zajęte soczystym owocem żyjątka fotografowało się znacznie łatwiej. Nocna eskapada różniła się tylko nieznacznie, jednak została zwieńczona podążaniem za dużym świecącym osobnikiem znanym z okładki broszurki promującej New Pokemon Snap. Podobnych przygód doświadczyłem jeszcze kilkukrotnie w dalszych lokacjach.

new pokemon snap

Przechadzka dżunglą

Nie było zbyt wiele czasu na sen, gdyż wczesnym rankiem wyruszyliśmy w dalszą drogę. Już wtedy można było poczuć duszne powietrze, ale widoki wiele wynagradzały. Przeprawa przez las tropikalny pozwoliła dostrzec wiele nowych okazów, w późniejszym czasie natrafiłem też na pierwsze rozwidlenie, co pozwoliło na dokładne przyjrzenie się obszarowi. Zauważyłem między innymi dziwnie wyglądające kryształy, które już wkrótce mogłem swobodnie rozświetlać. Szczególnie nocą wyglądało to ciekawie i otwierało nowe możliwości cykania fotek. Przemierzanie gąszczu okazało się bardzo satysfakcjonujące, ale zwróciłem uwagę na pewną powtarzalność stworków. W tamtym momencie byłem jednak z New Pokemon Snap bardzo zadowolony. Nieopodal dżungli znajdował się przyjemny lasek bambusowy, jednak przyszło mi go zwiedzić nieco później.

new pokemon snap

Plażing i nurkowanie

Do tej pory program wycieczki był dość napięty, zatem możliwość oddechu przyjąłem z entuzjazmem. Miejscowe plaże nie obfitowały w zbyt wiele atrakcji, choć spotkałem tu garstkę ikonicznych Pokemonów. Co to oznacza? Otóż trochę wypadłem z tematu i kojarzę głównie stworki odkryte w 1997 roku. Piękne tereny przyszło zwiedzać nie tylko suchą stopą. Dalsza część dnia obfitowała w takie atrakcje jak przepłynięcie wśród raf koralowych czy nurkowanie. Ponownie warto było to zrobić kilkukrotnie, by doświadczyć jak najwięcej z wizyty w tym ekosystemie. Teren okazał się na tyle atrakcyjny, żeby pod koniec całej wycieczki wrócić tu na piękny zachód słońca. Mimo to Formuła New Pokemon Snap zaczęła mi już lekko doskwierać. Organizatorzy zadbali jednak, by kolejny dzień rozpocząć z przytupem.

U podnóża wulkanu

Tak oto znalazłem się pośrodku niczego. Rozległe piaszczyste tereny przyprawiały o dreszcze, podobnie jak unoszący drobinki kwarcu wiatr. Zupełna zmiana klimatu była potrzebna, choć przyznam szczerze, że sama miejscówka nie przypadła mi do gustu. Miałem jeszcze okazję wypróbować alternatywną ścieżkę, ale i to nie zweryfikowało mojego nastawienia. Znacznie ciekawiej zrobiło się dopiero, gdy dotarliśmy w okolice lokalnego wulkanu. W zasadzie to spore niedopowiedzenie, bo zapuściłem się w jego wszystkie zakamarki i były to bardzo satysfakcjonujące momenty. Być może najlepsze w czasie przygody z New Pokemon Snap.

Odmrożenia gwarantowane

Jednym z ostatnich etapów wyjazdu były mroźne tereny północne. Dotychczas niemal każde miejsce choć lekko zahaczało o tropikalne klimaty, więc starcie z połaciami białego puchu i lodu było dość bolesne. Może to wina niskich temperatur, które ograniczały zdolności poznawcze, ale zupełnie nic nie zapadło mi tu w pamięci. Później były jeszcze jakieś jaskinie i ruiny… Nie chcę wam zdradzać końcówki New Pokemon Snap, więc pominę dokładne opisy. W każdym razie do pakowania walizek nie zostało już wiele czasu, stąd kilka słów podsumowania. Ogólnie widoczki były przednie, zwiedzanie przebiegało bez większych zgrzytów, choć spora jego część to krążenie po własnych śladach. W każdym razie bezpośrednio wśród Pokemonów spędziłem tylko jakieś dwanaście godzin, choć nic nie stało na przeszkodzie, by czas ten nieco wydłużyć.

New Pokemon Snap – werdykt

Powyższa relacja z podróży chyba nie pozostawia wątpliwości, że New Pokemon Snap to wartościowa wyprawa, którą śmiało mogę polecić posiadaczom paszportu Switch. Nie mam też większych zarzutów do Nintendo w kwestii organizacji. Nie zdziwię się jednak, gdy część konsumentów poczuje się nieco zawiedziona zaoferowanym programem, który okazał się nieco krótki i powtarzalny.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl