Wprost uwielbiam niepozorne gierki, które przy bliższym poznaniu pozytywnie zaskakują. Jeszcze lepiej, gdy w nazwie pojawia się słowo „mini”, a w rzeczywistości dostajemy maksymalną zawartość. Omawiana pozycja co prawda kusiła ładnymi obrazkami i pozwalała wiązać z nią pewne nadzieje, ale zawsze warto wziąć poprawkę na materiały promocyjne. Mini Motor Racing X ocieka jednak bogactwem dobroci i robi fantastyczne pierwsze wrażenie. Ze względu na swoją uniwersalność trafi także w gusta różnej klienteli. Teraz więc w skrócie o tym co takiego mnie urzekło oraz jak tytuł radzi sobie na poczciwym Switchu.

Maxi Motor Racing X
Studio The Binary Mill nie przebiera w środkach i oferuje całkiem fajną paczkę. Taką, w której każdy miłośnik zręcznościowych wyścigów powinien znaleźć coś dla siebie. Główny tryb zabawy podzielono więc na klasyczne podejście do rywalizacji oraz nieco szaleństwa wzorem gier typu „kart”. Pierwszy wariant stawia na standardowe zmagania, w których liczą się umiejętności, osiągi pojazdu oraz odpowiednie korzystanie z dopalacza. W drugim natomiast oddano do dyspozycji graczy power-upy. Nie są to jednak dwie odrębne kampanie, a raczej możliwe style rozgrywki. Można więc całkowicie oddać się jedynemu dla nas słusznemu, bądź eksperymentować.
Niezależnie od obranej drogi na śmiałków czeka multum atrakcji. Ogrom udostępnionych zawodów to jedno, ale odpowiednie urozmaicenie wyścigów nie jest zwykle prostą sprawą. Tytuł można okrzyknąć mniejszym kuzynem Project Cars, bo podobnie jak w przywołanej serii autorzy zasypali nas gradem różnorodnych torów. Nie dość, że samych lokacji jest sporo, to jeszcze występują w odwróconych układach, a także w różnych porach dnia oraz warunkach atmosferycznych. Ich projekty natomiast zahaczają o cały przekrój stref klimatycznych czy terenów zurbanizowanych. Świetnie brnie się przez kolejne wyścigi ze świadomością, iż za chwilę czeka nas coś nowego.
Same pętle pokonujemy błyskawicznie, a pojedyncze zawody zamykają się często w minucie, góra dwóch. Za kolejne zwycięstwa wpada gotówka przeznaczana na lepsze części do już posiadanych cacek lub zakup zupełnie nowych sprzętów. Wszystko to nie pozwala się nudzić i niesamowicie wciąga. Rewelacja!

Switch friendly
Jak ten dobrobyt prezentuje się na Switchu? Idealnie! No prawie, jakieś drobne błędy graficzne się oczywiście trafią. Nie urzeka też bardzo drewniana kolizja z obiektami otoczenia, no ale zawsze można jej unikać. Bo chyba o to w tym chodzi, by płynnie śmignąć przez trasę. Ogólnie wersja przenośna nie sprawia wrażenia wybrakowanej, wszystko jest na swoim miejscu i nie ma najmniejszych problemów ani z nawigacją, ani tym bardziej ze sterowaniem.
Graficznie produkcja wypada na ogół bardzo dobrze, choć miejscami po prostu dobrze. Akcję możemy obserwować z pokaźnej liczby kamer i wybór konkretnej warunkuje też trochę wrażenia wizualne. Ogólnie jednak oprawa prezentuje w miarę wysoki poziom, co przy wspomnianym już zróżnicowaniu robi naprawdę pozytywne wrażenie. Podobnie jak wydajność omawianego kawałka kodu. Handheld Nintendo radzi sobie z produkcją świetnie i o żadnych zwolnieniach animacji nie ma mowy!

Mini Motor Racing X – podsumowanie
Mini Motor Racing X jest wręcz przeładowanie zawartością. W dodatku taką wysokiej próby, mogącą być spełnieniem marzeń miłośników zręcznościowych wyścigów. Ze względu na sporą uniwersalność ma szansę trafić do stosunkowo dużego grona odbiorców i tego autorom serdecznie życzę. Nie ma też żadnych przeciwwskazań, by zainteresować się właśnie edycją na Switcha.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Zobacz też: Hot Wheels Unleashed
Kopię do testów dostarczył wydawca – NextGen Reality