Pośpiewać sobie zawsze warto, z wrodzonym talentem, bądź bez niego. Można się przy tym nieźle odprężyć i przy okazji potrenować emisję głosu. Studio Voxler wie doskonale, że najlepiej robić to przy pokaźnym zestawie rozpoznawalnych kawałków. W Let’s Sing Queen takich oczywiście nie brakuje, choć każda osoba nawet tylko trochę znająca twórczość przywołanego zespołu zdaje sobie sprawę, iż lekko nie będzie. Z drugiej strony dzięki przenośnej wersji można zaszyć się ze Switchem gdziekolwiek i ćwiczyć swoje… umiejętności wokalne w optymalnym otoczeniu. Czy opisywana edycja ma także inne zalety? Sprawdźmy!

Śpiewać każdy może…
Tradycja wydawania melodyjnych dźwięków ze wzrokiem skierowanym ku konsoli nie jest nowa, ale i tak przyda się kilka słów o tym jak wygląda rozgrywka. W podstawowym trybie wskakujemy w skórę jednego z dostępnych awatarów (a kolejne postaci do odblokowania) i próbujemy swoich sił przy 30 kultowych piosenkach Brytyjczyków. No może nie wszystkie są aż tak znane, ale każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Ogólnie próg wejścia jest odczuwalny, a liczba utworów, do których można podejść „z marszu” raczej niewielka. Wszystko to sprawia, że chcąc godnie liznąć wszystkiego spędzimy tutaj znacznie więcej niż jeden wieczór.
Dzięki temu pierwsza diamentowa gwiazdka, czyli najwyższa ocena za występ, cieszy niezmiernie. Nie ma więc co się zrażać, a za dodatkową motywację niech posłuży możliwość porównania naszego wyniku ze światową czołówką. Podobnie jak odblokowywanie kolejnych kawałków do innych trybów. Tych też trochę jest, zatem na nudę nikt nie powinien narzekać. Widać wyraźnie z jakim pietyzmem autorzy podeszli do tej odsłony. Kto wie, może to zagorzali fani tytułowej kapeli?

…trochę lepiej lub trochę gorzej
Sam port został wykonany schludnie i nie sprawia większych problemów. Poruszanie się po bardzo ładnym menu to czysta przyjemność! A jak z samym przechwytywaniem głosu? Niestety handhelda Nintendo nie wyposażono w wbudowany mikrofon, ale dostępne opcje wydają się zadowalające. Pełna dowolność, czy chcemy skorzystać z dedykowanych produkcji akcesoriów lub zadowolić się headsetem albo aplikacją na smartfona. Niestety Pstryczka pozbawiono obecnej na większych sprzętach polskiej wersji językowej, ale czy w przypadku takiego gatunku ma to większe znaczenie? Odnotować jednak wypada.
Jeżeli chodzi o oprawę, to trochę ciężko ją ocenić. Przez większość czasu pooglądamy teledyski i te zostały zaimplementowane bardzo starannie. Natomiast audio to już kwestia gustu. Osobiście uznaję udostępnioną paczkę piosenek za trafioną i bawiłem się przy nich świetnie. Nie spotkałem się też z żadnymi spowolnieniami. Sprawa niezwykle istotna, bo jakiekolwiek problemy na tym polu mogłyby dość mocno wpłynąć na odczucia względem tytułu.

Let’s Sing Queen – podsumowanie
Let’s Sing Queen wydaje się bardzo trafioną odsłoną serii i podkręca apetyt przed premierą edycji 2021. Sam port na Switcha nie sprawia żadnych problemów, a gra w trybie handheld świetnie sprawdzi się zarówno dla solistów, jak i duetów. Imprezę rozkręcić będzie bowiem ciężko, choć kto wie. Jeżeli już komuś się to uda, może to zrobić w niemalże dowolnym miejscu.
Kopię do testów oraz zrzuty ekranu dostarczył wydawca – Koch Media