Pierwsze teksty na tej stronie powstawały na podstawie gier nabytych we własnym zakresie. Nie widzę bowiem nic dziwnego w zakupie danego tytułu i podzieleniu się nieco bardziej rozbudowaną opinią o nim ze światem. Do tej pory zdarza się wrzucić coś na takiej zasadzie, choćby dlatego, że klucze na Nintendo Switch od niektórych wydawców zarezerwowane są dla dużych serwisów i nie da się tego przeskoczyć. Czasem po prostu pojawia się ochota, by sprawdzić jakąś większą produkcję i wypunktować jej ewidentne braki, co uczyniłem choćby w tekście o Deadly Premonition 2. Niedawno minęły jednak dwa lata od pierwszej wzmianki napisanej na podstawie kopii recenzenckiej, a przez cały ten czas miałem już okazję pozyskać, bezpośrednio czy pośrednio, całkiem sporą ilość takich kodów. Wcześniej przez dłuższą chwilę liznąłem też temat na innej platformie, co daje mi całkiem niezły obraz sytuacji. Oto moje przemyślenia.
Pozytywne zaskoczenie
Na początek podzielę się dobrą wiadomością – spora część producentów i wydawców jest pozytywnie nastawiona do początkujących autorów tekstów czy streamerów. Szczególnie specjalizowanie się w konkretnej platformie daje pewną przewagę, choć nie będę tutaj wchodził w szczegóły. Faktem jest, że zawsze znajdzie się coś do ogrania, gorzej nawet z popytem na niektóre pozycje z naszej strony, choć nie wpływa to negatywnie na współpracę. Jeżeli jednak ktoś lubi odkrywać nowe gry, to taka okazja pojawia się nader często. Zdecydowaną większość mniej znanych propozycji zmierzających na Pstryka można załatwić nieodpłatnie przed premierą, co udowadnia, że klucze recenzenckie na Nintendo Switch nie są wcale dobrem rzadkim. Dotyczy to zarówno rodzimego poletka, jak i bardziej egzotycznych zakątków świata, grunt to znaleźć dobry kontakt i po prostu napisać. Nie zawsze jednak jest tak różowo z perspektywy małej strony…
Obiecanki cacanki
Nieliczne sytuacje, gdzie odpowiedzi zwrotnej nie było wcale całkowicie pominę. To naprawdę mały odsetek, którym nie warto zawracać sobie głowy. Gorzej, gdy pada konkretna obietnica, a kodzika na skrzynce i tak brak. Zdecydowanie bardziej wolę stanowczą odmowę, bo też zwykle trzeźwo patrzę na sytuację i znam ograniczenia. Czasem może to być całkowicie niezależne od pierwotnego rozmówcy, bo w międzyczasie zmienią się różne powiązania i klucze na Nintendo Switch rozsyła już ktoś inny. Innym razem dystrybucja przebiega wielokanałowo i ostatecznie coś idzie nie tak. W każdym razie następuje niepotrzebna konsternacja. Szczególnie uciążliwa, gdy dany produkt tak czy siak był w planach zakupowych i człowiek jest w kropce, czy szykować cyfrową walutę. Niestety nie bardzo lubię się o coś uporczywie prosić, pewnie też dlatego, mimo trzydziechy w metryce, sukcesy życiowe omijają mnie szerokim łukiem.

Klucze na Nintendo Switch wyszły, bądź nie przyszły
W przypadku produkcji multiplatformowych sprawa bywa równie nieciekawa. Klucze na Nintendo Switch często są dostępne w ograniczonej ilości, a cała para idzie w promocję wersji na większe sprzęty. Problemem jest też regionalizacja, gdzie widać wyraźnie, że dla pewnej części świata nie ma problemu z dostępnością kodów, a w innej jest ich ewidentny niedobór. I nie oszukujmy się – to czy coś jest dostępne często bywa kwestą mocno subiektywną. Mimo że dla mikro-pismaków z niewielką ilością odbiorców kodziki faktycznie nie dotarły, inni mogą cieszyć się swoją kopią, nawet niekoniecznie w celach recenzenckich. Interesuję się trochę branżą, słucham podcastów, dziwnym trafem czasem się ktoś pochwali czymś, co teoretycznie nie miało jak do niego trafić, bo klucze na Nintendo Switch nie dotarły do wydawcy.
memiczny obrazek wyróżniający to oczywiście klatka z filmu Shrek 2 (2004), zrzut ekranu ze strony redeem.nintendo.com