Testujemy John Wick Hex

Kiedy piszę te słowa czeka na mnie świeżo zainstalowany Cyberpunk 2077 – tytuł, w którego produkcję zaangażował się m.in. sam Keanu Reeves. Jednocześnie popularny aktor nadal dość mocno kojarzony jest z pewną filmową marką, gdzie trup ściele się gęsto. John Wick Hex to próba przeniesienia klimatu przywołanych kinowych obrazów na giereczkowe poletko. Myślę, że temat jest wystarczająco wdzięczny, by doczekać się kiedyś pełnokrwistej gry akcji z perspektywy trzeciej osoby, jednak licencjobiorcy mieli póki co nieco inną wizję. Ograniczony budżet? Z pewnością. Czy to źle? Niekoniecznie! Ciepło przyjęta komiksowa rzeźnia wraca przy okazji edycji przenośnej, zobaczmy więc na co ją stać.

john wick hex

Leave no Keanu behind

Początkowo produkcja kojarzyła mi się z ideą mobilnych pozycji od Square Enix. Flagowe marki wydawcy doczekały się niewielkich gier, gdzie akcja opierała się o kolejkowanie ruchów, mimo że pierwowzory śmigały w czasie rzeczywistym. Tu mamy nieco zbliżoną sytuację, bo dynamiczne filmy kontrastują z rozłożoną na tury rozgrywką w John Wick Hex. Każda czynność zabiera nam cenne sekundy i tylko odpowiednio zaplanowane działania pozwolą wypełnić cele danej misji. Czyli krótko mówiąc zneutralizować co się rusza i przeżyć. Musimy więc zadbać o pełny magazynek, koncentrację oraz zawsze mieć przy sobie bandaże. Z tym ostatnim bywa krucho, a niedobór środków leczniczych może na pewnym etapie zrazić do produkcji.

Producent postawił bowiem na wieloetapowość zadań. Rozpoczynamy w danym punkcie lokacji i musimy przedrzeć się przez jej poszczególne segmenty. W każdym z nich korzystamy z tej samej puli zasobów, stąd ich oszczędzanie okazuje się kluczem do sukcesu. Możemy co prawda przemycić kilka fantów do odwiedzanych miejscówek, trochę wzorem serii Hitman, jednak i tak o beztroskiej zabawie należy zapomnieć. Przeciwników bywa zatrzęsienie, co jakiś czas trafi się też większy niemilec, który bezlitośnie rozliczy nas z jakichkolwiek błędów. Dzięki temu przedzieranie się przez kolejne etapy daje sporą satysfakcję, a fajnie zaprojektowane, różnorodne zakątki zachęcają do brnięcia naprzód.

Tym bardziej, że w John Wick Hex gra się na Switchu bardzo wygodnie. Handheld Nintendo jest wręcz stworzony do tego typu rozgrywki, która w dodatku została poszatkowana gęsto i nietrudno wrócić do niej choćby na kilkanaście minut. W dodatku oprawa, mimo swojej prostoty, nie razi i świetnie sprawdza się na małym ekranie. Całość utrzymuje też satysfakcjonującą płynność, choć strzelam, iż tytuł przesadnie zasobożerny nie jest.

john wick hex

John Wick Hex – werdykt

Lubicie, gdy na ekranie dzieje się sporo, a jednocześnie macie pełną kontrolę nad wydarzeniami? W takim razie John Wick Hex może okazać się tym czego potrzebujecie. Lekko nie będzie, ale sporo satysfakcjonujących chwil gwarantowane. To może być jedna z ciekawszych produkcji, jakie zaatakowały Nintendo Switch w tym miesiącu.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów dostarczył wydawca – Good Shepherd Entertainment