Wywołać kontrowersje nie jest trudno, ale zrobić przy okazji grywalny tytuł już zdecydowanie tak. Pomysłowość autorów z Asmodev może nieco szokować, mam jednak dziwne wrażenie, że na ich nadchodzące produkcje znajdzie się spory popyt. O ile oczywiście poza budzącą wątpliwości tematyką pojawi się tam odpowiednia ilość przemyślanej rozgrywki. Tak jak w przypadku Infernal Radiation, o którym od czasu pecetowej premiery krążą całkiem pochlebne opinie. Po sprawdzeniu portu na Nintendo Switch śmiem twierdzić, że nieprzypadkowo.

Plejada plugastwa
Mimo to pierwszy kontakt z Infernal Radiation określiłbym raczej jako chłodny. Trochę paradoksalnie, bo wskakujemy do lokacji stojącej w płomieniach. Nie jest to jednak zwykły ogień, a zwiastun piekielnych mocy czających się w okolicy. Polska produkcja sięga bowiem po tematykę opętania, a nasz bohater para się wszelkiej maści egzorcyzmami. Nie obejdzie się więc bez motywów religijnych, a także najróżniejszych form ucieleśnienia zła. Wszystko podlane bardzo czarnym humorem, który nie każdemu przypadnie do gustu. Gra jest dostępna także po polsku, więc nikt nie powinien mieć problemu, by samodzielnie ocenić żartobliwość tekstów w omawianej pozycji.
Otoczka to jedno, ale najmocniejszą stroną Infernal Radiation jest zdecydowanie sama rozgrywka. Przemierzając dość swobodnie poszczególne segmenty przedstawionego świata natykamy się na zamienionych w demony mieszkańców, których przyjdzie nam odczarować. Proces ten ma postać walki, ale nie byle jakiej – pozornie prosty system zaskakuje głębią, a starć nie wygramy bez odpowiedniego przygotowania taktycznego. Przeciwnicy atakują sekwencjami, czasem dość trudnymi do zatrzymania, kluczem jest więc nauka ich nawyków i odpowiednia reakcja na nie w warstwie ofensywnej i defensywnej. W trakcie pojedynków zyskujemy doświadczenie, które następnie przekujemy na rozwój umiejętności. Z czasem pojawi się też sporo przedmiotów mogących dać przewagę na polu bitwy, przez co zabawa przyjmuje postać uproszczonego erpega. Dodam jeszcze, że tylko odpowiednio silna postać jest w stanie dostać się do kolejnych części posępnej miejscówy.

Sam port raczej nie przeszkodzi w czerpaniu radości z tytułu, w dodatku założenia wręcz idealnie pasują do konsoli przenośnej. Infernal Radiation nie poraża jednak oprawą. Wątpliwości budzi już paleta kolorów, ale taka była widocznie wizja autorów i trudno z nią dyskutować. Podobał mi się za to projekt niektórych przeciwników – niby groteska, ale bardzo sugestywna. Jakościowo nie jest to więc najgorzej wyglądająca produkcja na Nintendo Switch, w dodatku działa bardzo sprawnie. Osobiście jednak zabrakło mi nieco różnorodności, trochę jak w przypadku Pumpkin Jack.
Infernal Radiation – werdykt
Miłośnicy wymagających, acz przemyślanych starć odnajdą w Infernal Radiation wiele dobrego. Sam port na Nintendo Switch nie przeszkadza w zapoznaniu się z tą intrygującą produkcją i daje przedsmak nutki szaleństwa drzemiącego w studiu Asmodev. To kiedy w końcu ten symulator księdza?
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów dostarczył wydawca