Wspomniałem już o nadchodzących grach z N64 oraz SEGA Mega Drive, więc czas na moim zdaniem najbardziej kontrowersyjną składową Nintendo Switch Online + Expansion Pack. Mowa o dodatku do Animal Crossing: New Horizons o dumnej nazwie Happy Home Paradise. Strzelam, że słowo „dom” pojawia się w podtytule nieprzypadkowo, bo rozszerzenie zapewne będzie miało za cel ponownie przenieść ogromną część relacji międzyludzkich do świata wirtualnego. Podstawka okazała się gigantycznym kurakiem znoszącym dla molocha z Kioto złote jaja w powszechnie znanych okolicznościach. Ktoś tu chyba liczy na powtórkę i mam nadzieję, że się przeliczy.
Chociaż nie czarujmy się – Nintendo zwykle doskonale wie co robi. Szykuje się nowa zawartość do produkcji, która rozeszła się w niebotycznej liczbie egzemplarzy. Gracze opłacający abonament zamiast kupować Happy Home Paradise za równowartość 25 dolarów pewnie dopłacą, by jednocześnie zyskać dostęp do przywołanych we wstępie klasyków. Dlatego z dużym prawdopodobieństwem cały zestaw sprzeda się nieźle. Dlaczego chciałbym, by tak się nie stało? Otóż sprawa wydaje się oczywista. W konkurencyjnych rozwiązaniach schemat wygląda następująco – wrzucamy bez dodatkowych opłat podstawową wersję gry i liczymy, że świetnie sprzeda się świeżutki dodatek do niej. Ewentualnie, gdy mamy odrobinę szacunku dla graczy oferujemy im edycję kompletą, jak to czasem robi Microsoft ze swoimi markami (Gears 5, State of Decay 2). Tutaj oferta wydaje się tak kuriozalna, że aż człowiek zaczyna się w niej doszukiwać pozytywów. Na szczęście refleksja przychodzi szybko.

Happy Home Paradise z czapy
Na całym zamieszaniu odrobinkę skorzystają fani Animal Crossing: New Horizons, ale dla całej reszty zakup nowej wersji subskrypcji jest całkowicie pozbawiony sensu. Nie wiem jakim trzeba być ignorantem, by nie dorzucić do niej samego New Horizons. Najwidoczniej da się to zrobić i jeszcze na tym ruchu solidnie zarobić. Nie mam wątpliwości, że Happy Home Paradise okaże się sukcesem i jeżeli przywołany dodatek będzie warty swojej ceny, to kompletnie mi to nie przeszkadza. Chłodne kalkulacje japońskiego wydawcy są już jednak nie tyle zabawne, co po prostu żałosne.
Zdjęcia: nintendo.com