Rzadko kiedy po odpaleniu gry wita nas ostrzeżenie, że to nie będzie tytuł wesoły. Trudno jednak dziwić się autorom, bo zarówno nazwa, jak i zrzuty ekranu mogłyby sugerować coś innego. Doświadczone czeskie studio Amanita Design powraca z kolejną intrygującą propozycją, tym razem celując w niepokojący klimat z pogranicza horroru. Happy Game pozostaje jednak tym co twórcy potrafią robić najlepiej – nastrojową przygodówką z rozpoznawalną oprawą. Zobaczmy zatem jak prezentuje się jej port na Nintendo Switch.

Unhappy game
Po odpaleniu Happy Game w oczy bije wszechobecna prostota. Brak tu jakichkolwiek ustawień, sterowanie okazuje się minimalistyczne i niezwykle intuicyjne, a interfejs po prostu nie istnieje. Mimo dość mocnej zmiany wizji artystycznej w stosunku do poprzednich propozycji Czechów ich unikalny styl można skojarzyć z marszu. Na całą naszą przygodę składają się w zasadzie trzy rozbudowane koszmary głównego bohatera. Każdy to maksymalnie godzina zabawy, ale by dotrzeć do happy endu (dosłownie!) trzeba będzie trochę pogłówkować.
Chyba najbardziej posępnym fragmentem okazał się sam początek Happy Game. Z czasem więcej tu jatki w stylu kultowego Happy Tree Friends i całej masy odjechanych pomysłów (fragment piłkarski!), by ostatecznie zahaczyć nawet o wizje okultystyczne. To zdecydowanie inna propozycja względem ubiegłorocznego Creaks – bardziej skondensowana, serwująca karuzelę wrażeń i chcąca za wszelką cenę pozostawić ryskę na naszej psychice. Jednocześnie okazuje się bardzo grywalnym tworem i dużym zaskoczeniem po nieco infantylnych materiałach promocyjnych.
Sam port Happy Game udał się naprawdę dobrze – całość prezentuje się znakomicie na małym ekranie handhelda. Pamiętajcie jednak, że oprawa jest czysto symboliczna i brak tu jakichkolwiek wodotrysków graficznych. Dzięki temu śmiga aż miło, w innej sytuacji mieli byśmy do czynienia z poważnym niedopatrzeniem. Czeska propozycja ponownie napisana jest językiem uniwersalnym – brak tu jakiegokolwiek tekstu w trakcie rozgrywki właściwej. Samo menu nie jest jednak dostępne po polsku, więc brak tu miłego akcentu znanego z poprzedniej gry autorów.
Happy Game jest warte waszej uwagi, ale…
Happy Game nie poraża długością rozgrywki i to zdecydowanie największy zarzut względem tej produkcji. W każdym razie wykonanie portu na Nintendo Switch w żadnym wypadku nie przeszkadza we wzięciu udziału w tej zróżnicowanej przygodzie.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca