Testujemy Gunbrella

Tegoroczny wrzesień przyniósł zarówno wysokie temperatury, jak i pokaźną ilość gorących premier. Dzieje się przede wszystkim na konsolach stacjonarnych, więc i pokusa, by sięgnąć po japońską kieszonsolkę z dnia na dzień maleje. Duże stężenie hitów nie wpływa też pozytywnie na siłę przebicia mniejszych produkcji. Istnieje jednak wydawca, który niemal zawsze potrafi trafić z kameralnymi projektami do świadomości graczy. Najnowsza propozycja Devolver DigitalGunbrella może sprawić, że Nintendo Switch wróci do łask, przynajmniej na te kilka godzin niezbędnych do jej ukończenia.

gunbrella

Under my Gunbrella…

Początek zabawy jest raczej sztampowy – ot lekko dramatyczne zawiązanie akcji, mające popchnąć naszego bohatera ku zemście. Szybko okazuje się jednak, że tytułowa Gunbrella, czyli połączenie gnata z parasolką, to całkiem zacny patent. Domyślnie spluwa działa w trybie strzelby, choć z czasem otrzymujemy też dostęp do innych pestek. Z kolei parasol zdecydowanie nie posłuży nam do ochrony przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Przyda się za to do sprawnego śmigania po lokacjach, pokonywania sekcji platformowych czy obrony przed wrogimi pociskami. Mimo stosunkowo prostych zasad i sporadycznych dłużyzn (szczególnie w końcowej fazie gry) rozgrywka jest wystarczająco zróżnicowana i satysfakcjonująca.

Gunbrella to także zacne grono osobliwości. Ogólna stylistyka ma w sobie trochę Dzikiego Zachodu, trochę klimatów industrialnych, ale szybko przyjmuje zaskakujące formy, które warto odkryć samodzielnie. Próbując wyrównać rachunki niejednokrotnie znajdziemy się w nieciekawym położeniu. Nasza podróż to nieustanne pasmo odjechanych przygód, w których bardzo szybko zaczynają pojawiać się wątki okultystyczne. Ostatecznie robi się z tego całkiem smaczne danie. Możemy też je konsumować we własnym tempie, zaliczając przy okazji zadania poboczne. Warto pochylić się nad opcjonalnymi celami, bo są całkiem przyjemne i jednocześnie zapewniają dostęp do cennych ulepszeń. Tytuł nie należy może do piekielnie trudnych (poziom wyzwania da się regulować), ale czasem trzeba będzie się nagimnastykować.

gunbrella

Well maintained Gunbrella

Autorzy nie ustrzegli się niestety drobnych błędów, ale nie są one przesadnie inwazyjne. Gunbrella eksponuje swoje niedoskonałości choćby w trakcie starć z bossami czy przemierzania sekcji platformowych. Są to jednak rzeczy, które wychodzą dopiero po kilku godzinach zabawy. Natomiast przy pierwszym kontakcie produkcja robi świetne wrażenie – dopracowane, stylizowane menu, bardzo intuicyjne sterowanie i całkiem niezła czytelność. Nawet nie musicie mi wierzyć na słowo, bo w eShopie znajdziecie wersję demo, która zgrabnie pokazuje potencjał tytułu. Szkoda tylko, że w zalewie różnych wersji językowych nie znajdziemy polskich napisów – wbrew pozorom tekstu jest sporo i był spory potencjał, by go fajnie przełożyć na nasz rynek. Mam wrażenie, że temat nie do końca jest stracony i zlokalizowana Gunbrella trafi kiedyś na półki polskich sklepów.

W grze dominuje dość posępna paleta barw, a sama oprawa stawia na minimalizm, który nie wszystkim się spodoba. Myślę, że prędzej docenicie ciekawy projekt przeciwników i lokacji, niż jakiekolwiek piękno grafiki. Gunbrella nie sili się bowiem na wodotryski techniczne, a jej siła leży w porządnych fundamentach. Produkcja jest jednak na tyle dynamiczna, że zamiast podziwiać widoki będziecie się nią po prostu cieszyć. Tylko tyle i aż tyle.

gunbrella

Gunbrella – werdykt

Gunbrella to świetna odskocznia od wszelkiej maści wysokobudżetowych hitów, dla której warto odkurzyć Nintendo Switch (Lite).

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów udostępnił wydawca