Był czas, gdy strategie rozgrywane w czasie rzeczywistym należały do moich ulubionych gatunków. Pomijając bardzo przyjemną rozgrywkę, charakteryzowały się one często dość niskimi wymaganiami sprzętowymi, co było zbawienne dla mojego PeCeta. Muszę jednak przyznać, że już dawno nie miałem okazji sprawdzić żadnego RTS’a, a granie wyłącznie na konsolach nie daje ku temu zbyt wielu okazji. Gallic Wars: Battle Simulator również nie wypełnił tej pustki, bo dostajemy tu lekkostrawne połączenie kilku rodzajów zabawy, której najbliżej do taktycznego roguelike’a. Rzym od pewnego czasu można podbijać na komputerach osobistych, ale już wkrótce będzie to możliwe z dowolnego miejsca. Czas przyjrzeć się jak wypada przenośny port polskiej produkcji.

Być jak Asterix i Obelix
Przyznam szczerze, że nieco zaskoczył mnie niski próg wejścia w Gallic Wars: Battle Simulator. Obawiałem się nieco zagmatwanych mechanizmów, w które będę się zagłębiał godzinami. Propozycja Mad Gamesmith okazała się jednak bardzo przystępna i już po kilku minutach żaden Rzymianin nie miał ze mną szans. Na początku warto odpalić samouczek, gdzie poznamy podstawowe założenia, choć z dużym prawdopodobieństwem niewiele z nich wykorzystamy w praktyce. Działania prowadzone już na polu bitwy okazują się bardzo proste i sprowadzają do odpowiedniego ustawienia wojaków. Do dyspozycji mamy trzy rodzaje jednostek, do tego dochodzą różnego rodzaju pułapki, a na dokładkę skorzystamy z nielicznych umiejętności specjalnych. Szczególnie te ostatnie mogą przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę, szczególnie gdy wcześniej popełnimy rażące błędy w sferze taktycznej.
Gallic Wars: Battle Simulator to niestety tylko jedna kampania, w dodatku lekko stronnicza. Poprowadzimy wyłącznie Galów, co po prostu wynika z inspiracji, z których tytuł czerpie. Licznych odniesień do francuskiej serii nie brakuje, a działania wojenne podane są w kreskówkowym sosie. Zaczynamy w dolnej części mapki, gdzie rzymski opór nie jest zbyt duży, by pod koniec wyprawy natknąć się na stosunkowo liczny oddział. Nie jesteśmy jednak bezbronni, wręcz często przewaga liczebna występuje po naszej stronie. Wszystko to daje poczucie mocy i pozwala miło spędzić odrobinę czasu. Jedynie mizerna zawartość nie pozwala na dłuższą znajomość z grą, a szkoda.

Sam port wypada naprawdę dobrze. Przenośna edycja Gallic Wars: Battle Simulator może pochwalić się schludnym interfejsem i przyzwoitą czytelnością obserwowanych wydarzeń. Sterowania fizycznymi przyciskami nie rozwiązano może najlepiej, choć równie dobrze możemy posiłkować się dotykiem. Rodzime tytuły nie zawsze ogramy po polsku, jednak w tym wypadku twórca zadbał o obecność lokalizacji. Nie można też pominąć przyjemnej dla oka oprawy – niby dostajemy tu niezbyt różnorodne proste obiekty, ale razem tworzą one całkiem spójną całość. Wspomniany kolektyw nie ma też najmniejszych problemów z zachowaniem płynności na Nintendo Switch Lite.
Gallic Wars: Battle Simulator – werdykt
Jeżeli nie dysponujecie zbyt dużym budżetem, a chcielibyście sprawdzić jakąś nowość na Nintendo Switch, to warto zainteresować się Gallic Wars: Battle Simulator. Zasady łapie się tu w mig, miks gatunkowy nadaje produkcji większą uniwersalność, a ładny styl graficzny trafi zapewne także do młodszych odbiorców. Największym problemem pozostaje niewielka ilość zawartości, choć została ona wyceniona uczciwie.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca: Ultimate Games
Zobacz też: Suzerain