Testujemy FUSER

Słyszeliście o Super Beat Sports? Ja też nie. Dopiero przy okazji przygotowywania niniejszego tekstu natrafiłem na ten tytuł. Znane przede wszystkim z serii Rock Band czy Dance Central studio Harmonix popełniło jednak wspomnianą grę na Switcha kilka lat temu. Debiut na przenośnym sprzęcie Nintendo mieli zatem zaliczony, stąd swoją najnowszą propozycję mogli bez strachu przygotować także z myślą o Pstryczku. FUSER ma szansę stać się nowym magnum opus amerykańskiego producenta, szczególnie w czasach, kiedy udział w tradycyjnych festiwalach muzycznych jest w zasadzie wykluczony. Miksowanie muzyki bywało już tematem przewodnim przy oddawaniu się wirtualnej rozrywce, ale nigdy na taką skalę i z przywiązaniem do detali. Poniżej moje wrażenia z kilkudniowej sesyjki na handheldzie rodem z Kioto.

fuser

Fuses in good condition

Ciężki okres nastał dla fanów muzyki. Nie dziwi więc, że tego lata pod górkę mieli także entuzjaści elektronicznych brzmień. Teraz mogą oni sobie lekko odbić ten stan rzeczy i wczuć się rolę DJa. Takiego, który serwuje dźwięki potrafiące porwać kilkaset tysięcy fanów zebranych wokół sceny. Zaintrygowani? Zaczynamy zatem od trybu kariery, który pełni także rolę mocno rozbudowanego samouczka. Czemu? Liczba mechanizmów do ogarnięcia poraża, dlatego nowości wprowadzane są na bieżąco przy okazji kolejnych odwiedzanych lokacji.

Tych przygotowano w FUSER sześć. Niby nie dużo, ale obejrzymy je w zasadzie o każdej możliwej porze dnia. Autorzy udostępnili też sposobność lekkiej personalizacji efektów, które towarzyszą każdemu występowi. Wygląd i atrybuty naszej postaci również określimy wedle uznania. Następnie pozostaje oddanie się czystej rozgrywce. Jak już wspominałem wcześniej tryb fabularny cechuje się dość dużą liniowością i nie pozwala w pełni rozwinąć skrzydeł. Zaliczając kolejne występy otrzymujemy jednak dość jasny obraz tego co jesteśmy w stanie wykreować za pomocą tej osobliwej produkcji. Następnie pozostaje wdrożyć swoje zapędy bawiąc się w sposób w pełni dowolny.

fuser

FUSER – The next best

Zastanawiacie się pewnie jak wygląda sama rozgrywka w FUSER. Tym razem obejdzie się bez dodatkowych kontrolerów. Przed rozpoczęciem danego show dobieramy zestaw interesujących nas kawałków i innych dostępnych bajerów, by następnie zrobić z nich jak najlepszy użytek w późniejszym czasie. Każdy utwór możemy rozłożyć na czynniki pierwsze – wokal, instrumenty, bit, a następnie umieścić odpowiednie brzmienie na jednym z talerzy w dolnej części ekranu. W surowej formie otrzymujemy więc proste połączenie maksymalnie czterech utworów.

Poszczególne elementy możemy wymieniać w ściśle określonych momentach. Dany dysk da się także całkowicie wyciągnąć, wyciszyć czy uczynić wiodącym. Zmienimy także tempo, a nawet skalę głosu. Czasem też dodamy fajne efekty dźwiękowe w tle. Również tym razem nasze poczynania oceniane są przez system gwiazdkowy charakterystyczny dla innych gier studia. By mieć jakiekolwiek szanse na dobry wynik trzeba nieźle się napocić. Utrzymanie wskaźnika zadowolenia publiczności na odpowiednim poziomie, realizacja ich zachcianek, czy często zmieniających się zadań w trybie kariery nie należą do prostych. Warto więc mierzyć siły na zamiary i skupić się jedynie na tym, co jesteśmy w stanie ogarnąć, czerpiąc jednocześnie przyjemność z zabawy. Bo przecież o to chodzi, prawda?

Harmonix performance

Wysoka punktacja zawsze cieszy, choć w najlepszym wypadku nasze sukcesy zostaną dostrzeżone także przez użytkowników konkurencyjnych konsol. Czy jest w ogóle szansa, aby z nimi się mierzyć? Do ogarnięcia jest sporo, choć obsługa tytułu nie komplikuje dodatkowo i tak niełatwej doli domorosłego muzyka. Wersja na Switcha wydaje się mieć wszystko na swoim miejscu i od początku sprawia wrażenie produktu z wysokiej półki. Niestety na tych pięciu calach nie wszystko będzie czytelne i po kilku godzinach wpatrywania się z rzędu ma się trochę dość. Ze względu na obecność całkiem specjalistycznej terminologii boli też brak polskiej wersji językowej.

Na szczęście nie zawodzi warstwa audiowizualna. Przygotowany na premierę zestaw piosenek robi wrażenie, a fakt, że część musimy sobie najpierw odblokować motywuje do spędzenia z produkcją długich godzin. Sama grafika wypada w porządku – miejscami zachwyca fajnymi efektami, innym razem jest po prostu spoko. Nie udało się jednak uniknąć błędów w wyświetlaniu tekstur, ale nie są to przesadnie rażące rzeczy. Co najwyżej zepsuły mi część zrzutów ekranu, choć i tak było z czego wybierać w tym aspekcie. Całość utrzymuje zadowalającą płynność animacji, co cieszy, bo z tym mogło być różnie.

fuser

FUSER – werdykt

FUSER to idealne antidotum na listopadową pogodę i nieciekawą sytuację na świecie. Wirtualne miksowanie muzyki wprowadza na nieosiągalny wcześniej poziom i potrafi bawić przez długie godziny. Warto skupić się tutaj jedynie na tym, co sprawia nam przyjemność, a swoje występy opierać na kawałkach, które dobrze czujemy. Wtedy każdy fan elektronicznych brzmień powinien osłodzić sobie festiwalową absencję.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów dostarczył wydawca: NCSOFT

Zobacz także: AVICII Invector