Testujemy FLASHOUT 3

Liczba gier, w których zaraz po odpaleniu można przejść do rozgrywki właściwej drastycznie maleje. Tymczasem człowiek często ma ochotę odpalić jakiś tytuł dosłownie na chwilę, w sam raz na niezobowiązującą sesję. Większość współczesnych produkcji skutecznie nam to utrudnia, próbując na siłę wcisnąć całkowicie zbędną otoczkę. FLASHOUT 3 wyłamuje się z tego trendu, momentalnie rzucając nas w wir zabawy, jednocześnie pozostając pozycją bez mobilnych naleciałości. Pół roku po pierwotnej premierze doczekaliśmy się portu na Nintendo Switch i nie ukrywam, że spoglądałem na niego łakomym okiem. Zapnijcie więc pasy i przenieście się razem ze mną w świat futurystycznych wyścigów.

flashout 3

Przyjemny kicz

Na wstępie zaznaczę, że stylistyka FLASHOUT 3 nie każdemu się spodoba. Obrazki atakujące nas w menu główne rażą kiczem i wyjawiają niski budżet całości. Radzę zatem jak najprędzej zdecydować się na kosmiczny wózek i przejść do rozgrywki właściwej. Wcześniej jednak musimy wybrać interesujący nas tryb, choć ostatecznie i tak każdy wyląduje w starej dobrej kampanii. Kilka kliknięć później możemy już śmigać po jednym z dziesięciu dostępnych torów, co nie jest może szalenie imponującym wynikiem, ale pozwala spędzić z produkcją kilka przyjemnych godzin.

Czas poświęcany FLASHOUT 3 umila całkiem spora liczba maszyn do przetestowania. Te różnią się nie tylko osiągami, ale także współczynnikiem energii, która pozwala skorzystać z określonych modyfikacji. Zarówno kosmiczne rumaki, jak i poszczególne perki musimy pierw odblokować, co samo w sobie motywuje do zaliczania kolejnych turniejów. W ich skład wchodzą natomiast różne rodzaje zawodów – od standardowego wyścigu, po eliminację adwersarzy na punkty. Autorzy postarali się całkiem zgrabnie pomieszać dostępne warianty rozgrywki i nie powtarzać zbyt często danych torów. W dodatku zadbano o ich odwrócone wersje, co jest miłym urozmaiceniem. Sama gra idealnie wpisuje się w gatunkowe ramy i nie jest przesadnie łatwa, ale obecność poziomów trudności pozwoli pobawić się także mniej zaawansowanym graczom.

flashout 3

Bez większych przeszkód

FLASHOUT 3 na Nintendo Switch obsługuje się nawet nieźle, choć w przypadku krętych tras będziecie musieli się nieco nagimnastykować. Sprawnie przebiega za to nawigacja po wszelkich elementach tytułu, a stosunkowo mała czcionka nie przeszkadza przy dość mizernej ilości nic nie wnoszącego tekstu. Mimo to ucieszyłem się na widok polskiej wersji językowej, bo obecność takowej zawsze zaliczam na plus.

Pozytywnie zaskoczyła mnie również oprawa audiowizualna FLASHOUT 3. Grafika może nie powala, ale przy dużych prędkościach zupełnie nie razi. Dobre jest też oświetlenie, choć nie jest to niestety poziom Fast RMX. Odbiór całości podbija jeszcze skoczna muzyka przygrywająca w tle. Miałem również okazję sprawdzić, jak z demem gry radzi sobie Steam Deck i zapoznanie się z polską propozycją w takiej konfiguracji może mieć sens. Dostajemy wyraźnie lepszą oprawę i stabilniejszy klatkaż, choć ja jednak preferuję zabawę na tradycyjnym handheldzie – wygrywa wygoda.

flashout 3

FLASHOUT 3 – werdykt

Jeśli tęsknisz za czasami, kiedy opadało się dany tytuł, by już chwilę później oddać się już rozgrywce właściwej, to FLASHOUT 3 da ci sporo radości. Tym bardziej, że port na Nintendo Switch wypada całkiem znośnie.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów udostępnił wydawca