Wysyp ścigałek na Switcha trwa w najlepsze. Na początku listopada miałem okazję przyjrzeć się w sumie średniawemu Speed 3, a tymczasem nadjeżdżają następne zręcznościowe wyścigi – tym z kolei bliżej choćby do Hotshot Racing. Mowa o Electro Ride, czyli ciepło przyjętej przez Steamową brać produkcji, która powstała niejako „po godzinach”. Po kilku miesiącach oczekiwania przyszedł czas na przenośny port, któremu nie będzie się łatwo przebić w eShopie. Zobaczmy zatem jak ten intrygujący tytuł radzi sobie na handheldzie Nintendo.

Elektryzująca przejażdżka…
Już same założenia testowanej pozycji prezentują się mistrzowsko. Wszystko za sprawą miejscówek, których w zasadzie próżno szukać u konkurencji. A już na pewno nie w zaproponowanej tutaj formie. Z jednej strony mamy ukłon w stronę czasów PRLu, z drugiej całość przybrała nieco futurystyczną formę. Wskakujemy więc do tutejszego odpowiednika Warszawy i tocząc nierówny bój ze sztuczną inteligencją staramy się odblokować kolejne lokacje. Najciekawsza mogłaby się wydawać bułgarska Warna, choć szczerze mówiąc wypada blado. Przynajmniej na tle, mogłoby się wydawać, oklepanej Pragi. Niezależnie jednak od odwiedzanego aktualnie zakątka trzeba przyznać, że z rozpoznaniem poszczególnych miejsc w Electro Ride nie ma problemu i za to brawa.
Każdy punkt na ładnie wykonanej mapie to kilka wyścigów, w tym potyczka z szefem (tudzież dwoma) na zakończenie danej wizyty. Po takim starciu nasz garaż zasila kolejne cacko, a te wzorowano na ikonicznych pojazdach śmigających po ulicach w tej części świata. Zatem zestaw potencjalnych wehikułów dostajemy zacny. Poszczególne auta prowadzi się inaczej, w dodatku trzeba się przyzwyczaić do raczej specyficznego modelu jazdy. Sprawia to, że same wyścigi bywają wymagające. Dodajmy ciekawy system dopalacza, gdzie konkretny kolor poświaty samochodu uprawnia do skorzystania z danego przyspieszenia spośród obecnych na drodze. Nudno nie będzie, niezależnie od rodzaju zawodów.

…w godnych warunkach
Wspominałem już, że zmagania w Electro Ride są dość wymagające i niestety autorzy portu nie zrobili zbyt wiele, by graczom żyło się lepiej. Zdecydowanie przydałaby się możliwość ustawienia czułości gałki analogowej, ale domyślna propozycja nie jest na szczęście najgorsza. Poza tym sterowanie wypada dobrze, a po dłuższym czasie spędzonym z polską propozycją coraz bardziej się w nie wczuwamy. Fajnie też, że pojawia się rodzima wersja językowa – niby zupełnie zbędna, ale jej obecność niezmiennie cieszy.
Grafika, mimo pewnej monotonii, prezentuje się ładnie. Charakterystyczny styl nie wymaga wysokiej jakości tekstur, a oświetlenie daje radę, nawet jeśli na komputerach osobistych wygląda to wszystko wyraźnie lepiej. Kompromis osiągnięty przy okazji tworzenia portu wypada zatem całkiem w porządku. Pozytywnym wrażeniom wizualnym towarzyszy świetna, hipnotyzująca wręcz muzyka, która umila przejażdżkę. W samym kierowaniu nie przeszkadza z kolei optymalizacja, a drobne zwolnienia pojawiają się przede wszystkim podczas prezentacji danego toru, jeszcze przed wyścigiem.

Electro Ride – werdykt
Electro Ride to obowiązkowy tytuł dla miłośników zręcznościowych wyścigów. Niecodzienne miejscówki i ciekawy zestaw pojazdów zdecydowanie wnoszą powiew świeżości do gatunku. Jeżeli podobnie jak mnie zaintrygowała was wersja na komputery osobiste, to z przyjemnością oznajmiam, że port na Nintendo Switch okazuje się być całkiem niezły. Warto sprawdzić!
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca – Ultimate Games