Nie przepadam za grami komplikowanymi na siłę. Nie wymagam zatem od każdego tytułu, by co rusz zaskakiwał mnie nowymi rozwiązaniami. Znacznie częściej wolę sprawdzoną formułę, która dobrze wykonana i tak się obroni, grunt to odpowiednio urozmaicić całą otoczkę. Czasem jednak trafi się produkcja przesadnie uproszczona, pasująca raczej do urządzeń mobilnych niż do konsol. Mimo całej sympatii do Dorfromantik widziałbym omawianą pozycję właśnie tam. Niemniej spędzenie kilku przyjemnych godzin w idyllicznym świecie niemieckiej propozycji może mieć sporo sensu. Poniżej krótko o tym, czego możecie się spodziewać na Nintendo Switch

Sielsko i romantycznie
Już sama nazwa sugeruje, że będzie to kawał przyjemnego kodu. W Dorfromantik znajdziemy w zasadzie tylko jeden tryb zabawy, więc o natłoku dostępnych opcji nie ma mowy. Po odpaleniu wita nas minimalistyczna plansza i kilka pół w kształcie hexów. Cała rozgrywka polega natomiast na układaniu kafelek na dostępnych miejscach, a te narzucane są z góry i dostajemy ich określoną ilość w trakcie każdej partyjki. Poszczególne płytki przedstawiają natomiast określone elementy krajobrazu. Może to być zatem fragment czystej natury lub pewien efekt ludzkiej działalności, a kluczem do sukcesu będzie takie zagospodarowanie przestrzeni, by dane elementy łączyły się w jak największe kompleksy. Takie podejście gwarantuje zastrzyk punktów oraz otwiera drogę do zaliczania prostych wyzwań, rzucanych nam podczas danej sesji.
Wspomniane drobne zadania sprowadzają się na ogół do ułożenia odpowiedniej ilości płytek konkretnego rodzaju, co zwykle zasugerowane jest nam wprost za pomocą symbolu z wartością liczbową. Warto dać się wtedy poprowadzić za rączkę, bo udana kombinacja komponentów gwarantuje nam też dodatkowe kafelki do wykorzystania. Czasem jednak trzeba po prostu eksperymentować, bo gdy wykreowany przez nas obszar wygląda dobrze, to z pewnością zostanie to nagrodzone. W Dorfromantik co rusz odblokowujemy kolejne elementy, więc jakaś tam motywacja do poświęcania kolejnych godzin się znajdzie. Co więcej czas płynie szybko i przyjemnie, a całość potrafi porządnie zrelaksować i zaangażować. Przynajmniej do momentu, gdy ostatni hex z kolekcji znajdzie swoje miejsce na planszy. Niemniej pojedyncze partyjki sprawdzają się świetnie, a odblokowane wcześniej fanty oczywiście przewijają się w trakcie kolejnych prób.

Minimalistycznie i bezproblemowo
Z obsługą Dorfromantik nie ma najmniejszych problemów. Znajdziemy tu intuicyjne sterowanie czy doskonałą czytelność, pod względem komfortu użytkowania nie ma się więc do czego przyczepić. Nie wszystkim spodoba się natomiast ogólna estetyka interfejsu, która zajeżdża niskim budżetem i nie pozwala myśleć o tytule, jak o poważnej produkcji zgarniętej z marketowej półki. Trzeba mieć na uwadze, że to niewielka pozycja i pod takim kątem należy ją rozpatrywać. Tym bardziej cieszy obecność polskiej wersji językowej, bo nie jest to standard nawet w przypadku indyków premium.
Pod względem oprawy Dorfromantik nie ma się czego wstydzić. Poszczególne elementy krajobrazu świetnie wyglądają na małym ekranie Nintendo Switch Lite. Im większe połacie terenu zagospodarujemy, tym efekt będzie lepszy, więc choćby dla niego warto się postarać. Na pewno pomoże w tym relaksująca muzyka, która idealnie podkreśla klimat gry. Nie odnotowałem też większych problemów z płynnością.

Dorfromantik – werdykt
Przytłaczająco pozytywne opinie na temat Dorfromantik uznałbym za nieco przesadzone, bo omawianą pozycję trzeba sobie mądrze dawkować. Dostajemy natomiast bardzo dobry port na Nintendo Switch, a zawarta w grze rozgrywka idealnie pasuje, by doświadczyć jej właśnie w przenośnym wydaniu.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów dostarczył wydawca