Testujemy Deiland: Pocket Planet Edition

„Mały Książę” to z pewnością jedna z bardziej popularnych lektur w naszym kraju. Książka niezbyt długa, do której ograniczyło swoje czytelnictwo zdecydowanie zbyt wielu rodaków. Właśnie francuska powiastka wraz z zamiłowaniem do gier o zacięciu… rolniczym stały się głównymi inspiracjami testowanej produkcji. Studio Chibig starało się przenieść urok tytułów pokroju Story of Seasons (celowo pomijam tu rozmienionego na drobne protoplastę) czy Stardew Valley, przenosząc jednocześnie akcję na niewielką planetkę. Deiland: Pocket Planet Edition nadciąga, a ja sprawdzam, czy pod przykrywką relaksującej rozgrywki nie czają się żadne wyprowadzające z równowagi mankamenty.

deiland pocket planet edition

Relaks przede wszystkim

Deiland: Pocket Planet Edition oparte jest o prostotę i kompaktowość. Zabawa polega głównie na gromadzeniu zasobów i rozbudowie różnych elementów dostępnych na niewielkim obszarze. Część składników występuje w środowisku naturalnym, jednak zdecydowaną większość przyjdzie nam pozyskać na drodze handlu czy podczas wykonywania prostych zadań. Te zlecają postaci odwiedzające nasz kameralny zakątek, przy okazji otwierając dostęp do nowych możliwości. Jak na niewielką skalę projektu zadziwiająco wiele możemy tu zdziałać, choć warto wspomnieć, że ograniczają nas błahostki w stylu uciekającego zdrowia oraz nasilającego się głodu i zmęczenia. Z własnymi niedoskonałościami możemy jednak walczyć awansując na kolejne poziomy doświadczenia i podbijając statystyki.

Przede wszystkim należy pamiętać, by nie stracić rachuby czasu. Autorzy Deiland: Pocket Planet Edition zaimplementowali zarówno cykl dobowy, jak i cztery pory roku. Wpływa to oczywiście na wrażenia wizualne, ale nie tylko. Część roślin posadzimy wyłącznie w ściśle określonym sezonie, a choćby drzewa przez zimę się nie rozrosną, więc warto zadbać o odpowiedni zapas drewna. Wszystkie te czynniki składają się na całkiem nieźle przemyślaną propozycję, co sprawia, że łatwo tu przepaść na wiele godzin. Nawet mimo niezbyt oryginalnych pomysłów. Relaks wylewający się z ekranu wynagradza wiele, ale i tu trzeba być czujnym. Czasem wejdą nam w drogę wrogowie czy da popalić natura – oba zagrożenia szybko okazują się bardziej tłem i nie stanowią większego wyzwania.

deiland pocket planet edition

Małe, ale ładne i wydajne

Przejdźmy do warstwy technicznej Deiland: Pocket Planet Edition. Na pewno obsługa hiszpańskiej pozycji nie powinna nikomu sprawić trudności. Wyraźnie widać, że dostajemy produkt od początku pomyślany o Nintendo Switch, przez co znajdziemy tu satysfakcjonujące obłożenie przycisków, a sama gra pozostanie przejrzysta nawet na małym ekranie wersji Lite. Podobnie jak w innych tytułach tego rodzaju nie znajdziemy tu polskiej wersji językowej – szkoda. Tekstu fabularnego nie ma może zbyt wiele, a zlecenia są raczej zwięzłe, jednak nie zabraknie tu dość specjalistycznego słownictwa – wszystko jednak do przeskoczenia nawet dla osób niewładających żadnym popularnym językiem europejskim.

Oprawa Deiland: Pocket Planet Edition pozytywnie zaskakuje. Szczególnie z odpowiednio dużej odległości świat prezentuje się pięknie, bo zbliżenia potrafią ten efekt dość brutalnie zniwelować. Ciągły cykl dnia i nocy oraz zmiany pór roku serwują bardzo różnorodne widoczki, przez co niewielki obszar działań co rusz odkrywamy na nowo. Ciężko też przyczepić się do optymalizacji – nie zauważyłem jakichkolwiek spadków płynności.

deiland pocket planet edition

Deiland: Pocket Planet Edition – werdykt

Od zawsze marzyliście, by zagrać w symulator Małego Księcia? W takim razie Deiland: Pocket Planet Edition może okazać się produkcją skrojoną właśnie dla was! Oczywiście trochę w tym przesady, ale na Nintendo Switch trafia naprawdę solidny tytuł, który może namieszać w temacie sadzenia roślinek i rozbudowy włości.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów udostępnił wydawca