Moda na przyszłość opanowaną przez ogromne korporacje nie przemija, po części dlatego, że także nasza rzeczywistość nieuchronnie zmierza w tę stronę. Wspomniane tło coraz częściej wykorzystywane jest w mniejszych produkcjach pokroju SpyHack czy Cloudpunk i wznosi się ponad sztywne granice gatunkowe. Przypasowało również autorom Danger Scavenger, którzy wychodzą z podziemia charakterystycznego dla stylu roguelite, by przenieść nas na kolejne piętra drapaczy chmur. Stosunkowo ciepłe przyjęcie wczesnego dostępu na Steamie zaowocowało przenośnym portem, a z kolejnych akapitów dowiecie się, czy warto po niego sięgnąć.

CyberWk***
O jednoznaczną rekomendację Danger Scavenger z pewnością będzie ciężko, ale zacznijmy od początku. Startujemy w świetnie pomyślanym interaktywnym menu, które robi przy okazji za bazę wypadową. Tu wybierzemy przede wszystkim klasę postaci i chwilę później rozpoczniemy swój szturm na łącznie pięć wieżowców najeżonych licznymi przeciwnikami. Początkowe piętra to pestka, szczególnie jeśli nie porywamy się z motyką na słońce. Gracz ma bowiem ograniczone pole do popisu w kwestii kreowania poziomu wyzwania. Na kolejne kondygnacje prowadzi często kilka ścieżek i dość szybko nauczymy się dostrzegać te łatwiejsze oraz omijać szerokim łukiem ewidentne miny. Chyba że pokusa zdobycia lepszego sprzętu okaże się zbyt silna.
Co jak co, ale różnego rodzaju rupiecia w Danger Scavenger nie brakuje. Można śmiało poeksperymentować, wręcz prawdopodobnie okaże się to konieczne do końcowego sukcesu. Uogólniając bohaterów nie cechuje żelazne zdrowie, dlatego przemierzając plansze należy zachować ostrożność i zadbać o stały zapas amunicji. Przyda się też jakaś potężniejsza broń. Energię życiową odnowimy jedynie w wybranych momentach, w bardzo ograniczonym stopniu i nie za darmo. W ruch pójdzie wtedy zbierany w tracie rozgrywki złom, który przyda się także na inne zakupy. Ogólnie kombinacji jest naprawdę sporo, ale wszystkie one doprowadzą nas ostatecznie do szefa, a ten z dużym prawdopodobieństwem złoi nam skórę. Niejednokrotnie.

Niebezpiecznie niski klatkaż
Nie brzmi to wszystko najgorzej, prawda? Dodajmy naprawdę przyjemne sterowanie, podkreślmy obecność polskiej wersji językowej i… zakończmy listę pozytywów. Danger Scavenger nie błyszczy niestety choćby pod względem czytelności. Na małym ekranie można dość łatwo wypaść poza obszar gry, bo przy tłoku szybko gubimy naszą postać z zasięgu wzroku. Sama oprawa nie jest może technicznie najgorsza, ale gdyby nie cyberpunkowe tła okazałaby się bardzo nijaka. Szybko jednak przestaje mieć znaczenie jakość wyświetlanej grafiki, bo zaczyna się liczyć każda klatka animacji. O ile na początku byłem zaskoczony jak dobrze śmiga ten tytuł, tak gdy wraże zastępy rosną w siłę zaczyna się robić mało komfortowo. Przy starciu z bossem musicie się już liczyć z naprawdę kiepską optymalizacją, która czyni i tak trudne starcia jeszcze gorszymi w odbiorze.

Danger Scavenger – werdykt
Ciężko dyskutować z potencjałem, który drzemie w Danger Scavenger. Miłośników gatunku roguelite z pewnością usatysfakcjonuje wymagająca rozgrywka, a cyberpunkowy sznyt ma szansę zainteresować grą szersze grono osób. Póki co port na Nintendo Switch Lite wymaga jednak poprawek, bo w obecnej formie ciężko nazwać rozgrywkę komfortową. I nie pomoże tu niezła oprawa oraz polska wersja językowa.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca – Forever Entertainment