Niepowtarzany styl graficzny brneńskiego studia Amanita Design urzeka już od ładnych kilkunastu lat. Niestety perełki naszych południowych sąsiadów z rzadka lądują na konsolach. Przebiło się co prawda Machinarium, ale nadal wiele ich ciekawych produkcji zadomawia się jedynie na komputerach osobistych i sprzętach Apple. Użytkownicy tych ostatnich jako pierwsi dostali też okazję by zapoznać się z Creaks, ale tytuł już niebawem trafi na wszystkie liczące się konsole. Należy jednak pamiętać, że czeska propozycja została stworzona z myślą o przenośnym graniu i to właśnie na Switchu powinna sprawdzić się najlepiej. Ciężko powiedzieć, czy tak się stanie, ale jedno jest pewne – użytkownicy konsoli Nintendo otrzymają bardzo dopracowany produkt, który każdy szanujący się entuzjasta łamigłówek powinien wypróbować.

Not Creaks me out…
Początek zabawy jest niepokojący, trochę w stylu pilotażowego odcinka Stranger Things. Co prawda świat równoległy istnieje także i tutaj, ale zaproponowany klimat to już czysta baśń. Okraszona sporadycznie charakterystycznym czeskim humorem, choć w wersji bardzo przystępnej dla przeciętnego zachodniego gracza. Na wstępie mamy okazję zobaczyć jak rozległy system korytarzy czeka na naszego protegowanego i od razu wiemy, że przygoda zbyt szybko się nie skończy. Przed nami sporo różnorodnych lokacji i jeszcze więcej mądrych łamigłówek, które zatrzymają tu na ładnych kilka godzin.
Rozgrywka opiera się o kilka różnych schematów, które na pewnym etapie mieszają się ze sobą, a dalsza progresja wymaga sporego pomyślunku. Jest zabawa przełącznikami, światłem, a pod koniec gry wcielimy się nawet w poganiacza kóz. Morderczych dodajmy, bo w sumie niemal wszystko nam chce tu zrobić krzywdę. Brzmi groźnie, ale w rzeczywistości rozsądne poruszanie się po lokacjach gwarantuje pełne bezpieczeństwo. Między kolejnymi zagadkami autorzy przygotowali swój odpowiednik znajdziek – interaktywne malowidła oraz utrzymane w podobnym duchu mechaniczne minigierki. Szczególnie te ostatnie intrygują, bo odeprzemy tu choćby atak hordy dzikiej zwierzyny czy zabawimy się w akrobatę. A jest tego znacznie więcej i każda taka sekcja ma na siebie pomysł.

No Creaks inside Switch
Jak widać na wszystkich śmiałków czeka sporo różnorodnych rozrywek. Wszystkiego możemy spróbować całkowicie nieinwazyjnie, gdyż wersja na Pstryczka dostała niezwykle intuicyjne sterowanie i skrojony specjalnie pod nią interfejs. Co prawda przedstawiona opowieść pozbawiona jest jakichkolwiek dialogów, ale i tak rodzimych graczy ucieszy obecność polskiego menu. Miły akcent ze strony Czechów.
Prawdziwie imponująca jest natomiast ilość materiałów graficznych, jakie udało się tu upchnąć. Już sporej wielkości paczka w eShopie sugeruje, że sporo pracy włożono w wykreowanie tego świata. Cudowna dwuwymiarowa grafika zachęca do dalszej eksploracji, a przygrywająca nieśmiało muzyka buduje niezwykły klimat. Dźwięk pełni tu jeszcze jedną funkcję – uaktywnia się, gdy dobrze kombinujemy w trakcie radzenia sobie z daną zagwozdką. Całość śmiga też bardzo płynnie, co patrząc na obrazki mogłoby wydawać się oczywistością, ale już nie takie rzeczy moje czujne oko widziało.

Creaks – podsumowanie
Dzieło Amanita Design urzeka nie tylko niepowtarzalną oprawą, ale także bardzo przemyślanym pomysłem na zabawę. Dodatkowo w wersję na Switcha włożono sporo serca, więc Creaks w tym wydaniu sprawia wrażenie produktu kompletnego. Pozostaje trzymać kciuki, by kolejne gry utalentowanego studia nie omijały tej platformy.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił producent i wydawca – Amanita Design
Zobacz też: Happy Game