Testujemy Cooking Simulator

Niespełna rok temu rodacy z Big Cheese Studio zaprosili użytkowników komputerów osobistych do nieźle wymodelowanej i wyposażonej kuchni. Ich produkcja została przyjęta w miarę dobrze, nie dziwiły więc plany ekspansji na konsole. Na pierwszy ogień wybrano poletko, na którym symulatory radzą sobie znakomicie. Czy mamy styczność z kolejnym fajnym polskim tytułem dostępnym na Switchu? Cooking Simulator to masa ciekawych założeń i prawdopodobnie jedno z lepszych podejść do tematu gotowania w historii elektronicznej rozrywki. Niestety sam port jest daleki od ideału, choć szansę można mu dać.

cooking simulator

Symulacja przekrojona, czyli Cooking Simulator od kuchni

Na początek kilka słów o samej zabawie. Po przebrnięciu przez bardzo przyjemne samouczki czas udać się do spiżarki, w przeciwieństwie do uczestników MasterChefa zapłacić za produkty oraz niezbędne przyrządy, a na koniec rozpocząć kulinarne szaleństwa. W zależności od potrawy skorzystamy z różnych sprzętów kuchennych i trzeba przyznać, że jest tego naprawdę sporo. W zasadzie wszystko co widzimy może zostać użyte czy to do przygotowywania dań, czy niezobowiązującej zabawy. Bo oprócz podstawowego trybu, gdzie zdobywamy uznanie klientów i rozwijamy umiejętności czeka nas sposobność posmakowania niczym nieskrępowanej rozgrywki z nieograniczonym budżetem. Na upartego możemy nawet pograć w rzutki korzystając z noża lub wcielić się w piromana.

Niezależnie od tego, który styl gry wybierzemy warto zaprzyjaźnić się z silnikiem fizycznym. Zaryzykuję stwierdzenie, że gotowanie w realnym świecie potrafi być dużo prostsze, czyli sytuacja wygląda zgoła odmiennie niż w większości symulatorów. Wzięto bowiem na tapet dość przyziemny temat, a dość niska automatyzacja czynności sprawia, że poklikamy sobie sporo. Gałka analogowa nie jest tak precyzyjna jak mysz, stąd wiele czynności trochę potrwa. Trzeba jednak przyznać, iż upichcenie czegoś ciekawego daje nieco satysfakcji. Ogólnie fizyka to technicznie dość mocny element gry, ale również jej przekleństwo – potrafi płatać figle w najmniej oczekiwanym momencie.

Dochodzimy do najistotniejszej części tego tekstu – ogólnej jakości portu. Wizualnie nie ma może tragedii, ale w stosunku do edycji pecetowej downgrade jest aż nadto widoczny. Na pewno przydałoby się choćby podstawowe wygładzanie krawędzi, choć i wtedy do szczytowych możliwości handhelda Nintendo byłoby daleko. Niestety jakiekolwiek większe zamieszanie na ekranie wyklucza też płynną animację. Szkoda, bo udźwiękowienie jest już całkiem niezłe, a i ogólne wrażenia płynące z obcowania z tytułem można uznać za pozytywne. Jest też polska wersja językowa, co w przypadku ogromnej ilości dostępnych składników może mieć niebagatelne znaczenie.

Cooking Simulator – podsumowanie

Cooking Simulator w wersji na Pstryczka nie jest grą, która wprawi w optymizm jego posiadaczy. Prezentuje się przeciętnie i działa bardzo kapryśnie, co może odstraszyć, ale nie warto od razu uciekać w popłochu. Wiele rzeczy można z czasem zoptymalizować, a pod płaszczem topornej konwersji kryje się całkiem sympatyczny produkt pozwalający miło spędzić czas.

cooking simulator

Zrzuty ekranu: Switchlite.pl

Kopię do testów dostarczył wydawca gry – Forever Entertainment