Zabawa w odnawianie wszystkiego co możliwe trwa w najlepsze. Spopularyzowany przez House Flipper model rozgrywki ma się dobrze, a różni twórcy (głównie z naszego kraju) prześcigają się w realizacji kuriozalnych na pierwszy rzut oka pomysłów. O ile większość tego typu produkcji stara się chociaż udawać względny realizm, tak Castle Renovator idzie w średniowieczne klimaty i stawia przede wszystkim na zabawę. Dodam tylko, że wersja na konsole doczekała się zmienionej nazwy, jednak nie liczcie na żadne nowe otwarcie. Oto moje wrażenia z przenośnego portu na Nintendo Switch.

Brak spójności część z was rozzłości
Po odpaleniu Castle Renovator możemy się nieco zdziwić. Doskonale widać, że autorzy mieli sporo koncepcji, ale ciężko je było spiąć jakąś sensowną klamrą. Zamków w grze uświadczymy znacznie mniej niż można byłoby oczekiwać, natomiast aspekt odnawiania wszelkich włości schodzi na dalszy plan. To bardziej prosty symulator budowania własnego mikro-królestwa, a zlecenia których się podejmiemy mają nam pomóc zebrać środki na jego rozwój. Podczas rozgrywki możemy bowiem natknąć się na skrzynie ze złotem, a produktem ubocznym prac porządkowych bywają surowce. W każdym razie nacisk na stawianie własnych konstrukcji jest tu zdecydowanie zbyt duży, a sama renowacja zdaje się być zepchnięta na margines.
Na szczęście nie musimy się zbytnio przejmować rozbudową średniowiecznej osady, wystarczy czasem odhaczyć jakieś zadanie związane z fabułą. Castle Renovator pozwala więc skupić się na różnego pracach pobieranych z tablicy ogłoszeń, choć jak już wspomniałem wyżej konserwacja cudzego dobytku to raptem jeden z obecnych tu elementów. Osobiście zadowoliłbym się zwykłym przywracaniem blasku poszczególnym miejscówkom, bo są one dość różnorodne, a czasem potrafią nawet zaskoczyć rozmiarem oraz tematyką. Niestety fuchy na ogół zmuszają nas do mozolnego dekorowania plansz. Co więcej nie możemy zakończyć zlecenia po wykonaniu jedynie części założonego celu i przyjęcia proporcjonalnego wynagrodzenia. W związku z tym niejednokrotnie krążyłem po lokacjach szukając miejsca, w które powinienem wstawić ostatni mebel. Nawet możliwość podświetlenia rzeczy do zrobienia w zasięgu naszego wzroku nie zawsze rozwiązuje sprawę.

Budżetowo, ale z głową
Budżetowe porty gier na Nintendo Switch rzadko wyglądają dobrze na małym ekranie japońskiego handhelda. W tym wypadku byłem jednak zaskoczony przemyślanym interfejsem i dobrą czytelnością wszelkich tekstów zawartych w Castle Renovator. Obsługa tytułu nie sprawia więc większych trudności, a polska wersja językowa przyda się z uwagi na konieczność rozróżnienia sporej liczby elementów ujętych w poszczególnych miejscówkach.
O oprawie audiowizualnej najchętniej nie pisałbym wcale. Już pierwowzór wyglądał co najwyżej średnio, więc trudno było oczekiwać po Castle Renovator wiele w tej materii. Grafika jest bardzo surowa, wręcz grubo ciosana. Brzydkie, rozmyte tekstury nie przeszkadzają jednak zbyt mocno i ogólny odbiór odwiedzanych plansz był w moim wypadku neutralny. Równie bezpłciowo wypadają tu wszelkie dźwięki, co zupełnie nie dziwi. Dobrze chociaż, że całość śmiga bardzo płynnie, co w pewnym stopniu zachęca do podejmowania się kolejnych wyzwań.

Castle Renovator – werdykt
Castle Renovator na Nintendo Switch to przeciętny port równie bezpłciowej gry, który mogę polecić wyłącznie największym entuzjastom gatunku.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca