Kojarząca się z rozrywką dla najmłodszych konsola Nintendo coraz rzadziej dostaje tytuły, które wpisują się w ten stereotyp. Na tym polu przodują produkcje przygotowywane przez wewnętrzne studia giganta z Kioto. Czasem jednak pojawi się coś godnego uwagi spoza wspomnianego kręgu. Sklecić mały niezbyt atrakcyjny wizualnie produkt potrafi wielu, ale prawdziwą sztuką jest wycisnąć co nieco ze Switcha i jeszcze nadać wszystkiemu odpowiedni styl. Takie jest właśnie dzieło Igrek Games. Chwytliwa nazwa intryguje i zapowiada niecodzienną tematykę. Czy warto wcielić się w trenera różnego rodzaju owadów i dać szansę Bug Academy?

Bug Academy, czyli jak wytrenować owada
Na grę składa się półotwarty hub, z poziomu którego bierzemy udział w niecodziennych lekcjach z udziałem czterech grup latającego robactwa. Każdy typ to nieco inny styl zabawy, a gdy okiełznamy tradycyjne wyzwania czeka na nas egzamin końcowy, wymagający skoordynowania prac wszystkich podopiecznych. Dużo tu oklepanych motywów, gdzie po prostu transportujemy przedmioty w konkretne miejsca. Na szczęście za każdym razem, gdy już tracimy wiarę w pomysłowość autorów pojawia się coś zaskakującego. Mamy tu choćby najazd zamku w stylu Angry Birds, prosty wyścig, zabawę w Picassa czy budowanie wież z dostępnych elementów. W ogólnym rozrachunku na nudę nie można więc narzekać. W dodatku projekt wspomnianego wcześniej końcowego zadania udał się znakomicie.
Gwiazdkowy system oceniania naszych poczynań trochę zalatuje mobilkami, mimo że gra nigdy nie była dostępna na komórkach. To dobra wiadomość, bo dzięki temu sterowanie i interfejs zaprojektowano z myślą o Switchu. Wszystko jest odpowiednio czytelne, choć rozgrywka bywa chaotyczna. Niestety przy dość specyficznej fizyce obiektów konsolka Nintendo okazuje się nie do końca precyzyjna, ale nie jest źle.

Dobrze wypada też oprawa audiowizualna. Grafikę oparto na niezbyt skomplikowanych ładnie wykonanych elementach, a całość może się podobać. Pojawia się też motyw żywiołów, a sposób ich przedstawienia również nie straszy. Dodajmy do tego fajne oświetlenie i otrzymujemy tytuł przyjemny dla oka, którego styl maskuje pewne braki. Gdy jednak na ekranie zaczyna się robić tłoczno handheld wymięka, więc optymalizacja trochę kuleje. Nie takie produkcje śmigały dużo lepiej. Na szczęście przez większość czasu problem nie występuje, a płynność zabawy jest na ogół dobra lub akceptowalna.
Bug Academy – podsumowanie
Rodzimy tytuł to kolejna udana próba podboju Switcha. Kolorowa, pomysłowa i bardzo grywalna. Drobne braki w optymalizacji nie powinny jej skreślać, tak samo jak niepoważna tematyka. Przydałaby się też polska wersja językowa – choćby dla zasady, bo tekstu nie ma zbyt wiele. Warto sprawdzić w delikatnej wyprzedaży.

Zrzuty ekranu: Switchlite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca gry – firma ULTIMATE GAMES S.A.