Produkcja, którą w 2016 roku stworzył Marcin Makaj jest pod wieloma względami unikatowa. Od początku znamy finał przedstawionej historii, mniej więcej wiemy też jak przebiegały poszczególne etapy, a naszym zadaniem jest manipulacja faktami, a nawet tworzenie własnego przebiegu wydarzeń. Główny bohater stara się udowodnić przed sądem, że wina nie leży po jego stronie, mimo że dowody zebrane przez prokuratora wydają się niepodważalne – nieprzypadkowo. Tu przyda się wyszczekany obrońca, który każdą nawet najmniejszą furtkę potrafi wykorzystać i uczynić swojego klienta w oczach wymiaru sprawiedliwości ofiarą, a nie oprawcą. Teraz Bohemian Killing można też sprawdzić na handheldzie Nintendo.

Witamy w Paryżu
Rekonstrukcja wydarzeń obejmuje maleńki wycinek dziewiętnastowiecznego Paryża wczesną jesienią, skąpanego w klimatycznym świetle księżyca. Na ulicach hasła wzywające do rewolucji, wokół ludzie mało przychylni naszemu protegowanemu o romskich korzeniach. W takich oto okolicznościach dostajemy 3 godziny czasu rzeczywistego na pokierowanie bohaterem, a wszystkie jego czynności ułożą się w zeznania. Należy wtedy zwrócić szczególną uwagę na kluczowe dla śledztwa momenty i rozegrać je w najkorzystniejszy sposób. W lokacjach zostały umieszczone przedmioty, głównie codziennego użytku, które pozwalają na wprawienie zegara w ruch i szybsze dotarcie do sedna sprawy. Dzięki temu pojedyncze przejście gry nie powinno zająć więcej jak kilkadziesiąt minut, przy czym pierwsze potrwa zapewne dłużej.
Tytuł warto bowiem ukończyć kilkukrotnie poznając wszystkie smaczki przygotowane przez autora. Tym bardziej, że nie odwiedzimy zbyt wielu miejscówek i warto wycisnąć z nich jak najwięcej. To co zobaczymy prezentuje się jednak całkiem nieźle, szczególnie jak na jednoosobowy projekt. Gorzej z modelami postaci – te zdecydowanie straszą porównując z jakością wykonania otoczenia. Produkcja działa płynnie, choć ekrany ładowania pojawiają się zdecydowanie zbyt często – na szczęście głównie na kilka sekund. Ogólnie kwestie techniczne nie psują zabawy i port działa na Switchu Lite poprawnie.

Ze względu na specyfikę zabawy występuje tu dość dużo tekstu. Polskie wersje językowe nie są na konsoli Nintendo standardem, warto zatem pochwalić dewelopera, że mimo ewidentnego nastawienia na rynek globalny zadbał także o obecność rodzimych napisów. Jednocześnie to kolejna produkcja z naszego kraju poszerzająca bibliotekę Switcha i trzeba przyznać, iż ofensywa japońskiej „kieszonsolki” trwa w najlepsze.
Bohemian Killing – podsumowanie
Całkiem intrygująca przygoda, którą warto przejść wielokrotnie. Wygląda i działa dobrze, a oferowana mechanika zabawy wnosi nawet leciutki powiew świeżości. Cena konsolowego portu jest w dodatku bardzo atrakcyjna i aż grzechem byłoby nie sprawdzić projektu Polaka. Teraz czas, by los Bohemian Killing podzielił także jego Commander ’85… Prawdopodobnie to tylko kwestia czasu, fajnie by było wkrótce sprawdzić także najnowsze dzieło The Moonwalls.
Zrzuty ekranu: switchlite.pl