Ekspansja jest wręcz wpisana w ludzkie DNA i tak długo jak istniejemy będziemy chcieli ją kultywować. W codziennym życiu mamy wiele przykładów tego stanu rzeczy, czasem tylko w ujęciu lokalnym, innym razem globalnym, a coraz częściej ze swoimi zapędami wykraczamy także poza naszą planetę. Nic więc dziwnego, że wiele gier daje nam możliwość rozszerzania wpływów. Jeszcze lepiej, gdy stosunkowo niewielkim wysiłkiem osiągamy wymierne rezultaty w bardzo krótkim czasie. Mniej więcej tak wygląda rozgrywka w Before We Leave, gdzie dążąc do celu nie musimy obawiać się najeźdźców, jak choćby w Dice Legacy. Czy mimo braku unikalnych rozwiązań i stosunkowo prostej rozgrywki tytuł ten potrafi wciągnąć? Sprawdźmy korzystając z mocno opóźnionej względem większych sprzętów edycji przeznaczonej na Nintendo Switch.

Jak nie ta planeta, to inna
Już sama nazwa produkcji wiele sugeruje. W Before We Leave mobilność to podstawa, bo pierw będziemy się krzątać między wyspami czy może raczej kontynentami w skali mikro, a następnie posmakujemy różnych ciał niebieskich. Zaczynamy od założenia prostej osady, na której mieszkańców twórcy znaleźli urocze określenie – ludziska. Wraz z kolejnymi odkryciami powiększa się wachlarz budowli możliwych do postawienia, a te ostatecznie pozwolą skorzystać ze złóż naturalnych w pełnym zakresie. Poszczególne zakątki różnią się strukturą, więc niezbędna okaże się współpraca między nimi poprzez transfer surowców i technologii. Ostatecznie opuścimy macierzystą planetę, by sprawdzić co oferują inne zakamarki wszechświata.
Na pewno warto odpalić rozbudowany samouczek, który przeprowadzi nas przez większość kluczowych elementów. Dodatkowo autorzy nie traktują gracza jak półgłówka, więc szybko tutorial przekształca się w pełnoprawną rozgrywkę z podpowiedziami. Jeżeli znudzi się wam podstawowy tryb, to wiedzcie, że w Before We Leave pojawiło się też kilka scenariuszy dostępnych z osobnego menu, gdzie możemy liczyć na zmodyfikowane zasady zabawy. Osobiście grało mi się nieźle, choć sądząc po nastrojach wśród moich wirtualnych podopiecznych rządy w moim wykonaniu w realnym świecie zakończyłby się tragicznie dla wielu istnień. Tutaj natomiast co najwyżej skutkowały przerwami w pracy, do momentu zaspokojenia podstawowych potrzeb.

Przeciętny port, przeciętnej gry
Nie ma co się jednak przesadnie skupiać na wrażeniach z Before We Leave, bo tytuł znajduje się już na rynku przez dłuższy czas. Wypuszczonej nieco z zaskoczenia przenośnej wersji warto się natomiast bliżej przyjrzeć. I niestety nie wszystko zostało tu rozwiązane jak należy. Przede wszystkim produkcja jest na małym ekranie handhelda dość nieczytelna i chyba niewiele pomogłaby możliwość regulacji rozmiaru czcionki. Jak dla mnie to wina zbyt długich opisów, można było je opakować w jakąś wewnętrzną encyklopedię, a gracza karmić jedynie przydatnymi hasłami. Tym bardziej, że zabrakło polskiej wersji językowej, więc większość zainteresowanych z naszego kraju i tak wczytywać się nie będzie. Osobiście miałem też dość uciążliwy problem. Momentami gra niejako blokowała się w momencie próby postawienia wybranej konstrukcji. Było to trochę nietypowe, bo co prawda nie dało się już kontynuować zabawy, ale przy odrobinie gimnastyki można było zapisać stan gry. Po wczytaniu wszystko śmigało jednak jak należy.
Jest też niestety wyraźna różnica w grafice względem większych sprzętów. Before We Leave prezentuje się bardzo przeciętnie, do tego stopnia, że w marginalnych przypadkach ciężko odgadnąć przeznaczenie niektórych elementów po samym wyglądzie. Sytuację ratuje tylko w miarę niezłe oświetlenie, które dodaje całości należytego kolorytu. Na koniec zostawiłem pozytywne aspekty. Bardzo podobało mi się udźwiękowienie budujące na ogół sielankowy klimat, doceniam też nienaganną optymalizację.

Before We Leave – werdykt
Buszowanie po świecie Before We Leave potrafi dać sporo satysfakcji, choć mając wybór zdecydowałbym się na którąś z edycji dedykowanych większym sprzętom. Port na Nintendo Switch jest co prawda jak najbardziej grywalny, ale trzeba mieć na uwadze pokaźną ilość mankamentów.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca