Czy można komuś oddać pośmiertny hołd wydając dobrą grę z jego pseudonimem artystycznym w tytule? Studio Hello There Games zrobiło wiele, by właśnie tak się stało, co czuć w każdej minucie obcowania z ich produkcją. Co więcej przenośny port AVICII Invector postanowiono wypuścić w świat w rocznicę urodzin Tima Berglinga, co również należy uznać za fajne posunięcie. Po ciepłym przyjęciu na większych sprzętach produkcja powraca w dopakowanej edycji zawierającej dodatkowe kawałki. Dostajemy więc od razu kompletne doświadczenie. Jak dla mnie od samego początku wyglądało ono jak kawałek kodu skrojony wręcz pod Switcha, ale czy tak jest w rzeczywistości?

Renesans gier muzycznych?
Omawiana pozycja to typowa gra muzyczna, w której główną rolę odgrywa ścieżka muzyczna. W tym wypadku dostajemy łącznie 35 utworów od słynnego DJ-a i trzeba przyznać, że składają się one na mistrzowski soundtrack. Jeżeli stosowalibyśmy oceny cząstkowe za warstwę audio, to dycha wleciałaby bez gadania. Nuty z podstawowej wersji tytułu tworzą namiastkę kampanii fabularnej, a kolejne piosenki odblokowujemy po osiągnięciu przyzwoitego wyniku w poprzednich. Do tego dochodzą dodatkowe utwory i część z nich daje do wiwatu! Prawdziwa uczta dla fanów dobrej muzyki, choć warto zaznaczyć, że poczucie rytmu to tutaj ważna sprawa.
Sama rozgrywka nie jest przesadnie odkrywcza i polega na ogół na wciskaniu odpowiednich przycisków w takt lecących w tle dźwięków. Sterowanym przez nas stateczkiem należy też okazjonalnie manewrować i na tym kończy się zakres wykonywanych czynności. Jest jeszcze dopalacz, który włącza dodatkowy mnożnik punktów. Brzmi niezbyt skomplikowanie, ale takie jest wyłącznie na niższych poziomach trudności. Wyżej robi się bardzo szybko nieciekawie, a zabawa staje się bardzo wymagająca. Nasze poczynania oceniane są w amerykańskiej skali i bardzo łatwo obniżyć rating, nawet po kilku błędach w nieodpowiednim momencie.

No dobra, a jak to wszystko działa na handheldzie Nintendo? Idealnie! Rozgrywka ani razu nie zwolniła, co przy bardzo przyzwoitym poziomie grafiki wypada świetnie. Naprawdę dawno nie widziałem tak dobrze skrojonego portu, w zasadzie nie ma się do czego przyczepić. No może polskie tłumaczenie nie jest najwyższych lotów, ale nie ono gra pierwsze skrzypce. Bardziej można je uznać za ciekawostkę przy obcowaniu z prostą historią, która przewija się w trakcie zmagań.
AVICII Invector – podsumowanie
AVICII Invector Encore Edition to świetny pakiet dla wszystkich fanów dobrego brzmienia. Spora dawka zawartości starczy na jakiś czas, a dociekliwi mogą śmiało próbować swoich sił na wyższych poziomach trudności. Cieszy też duże zaangażowanie w wykonanie wersji na Switcha. Zdecydowanie warto się zainteresować.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów dostarczył wydawca – Wired Productions