Testujemy Aspire: Ina’s Tale

Debiutancki projekt brazylijskiego Wondernaut Studio z pewnością trzyma się sprawdzonych schematów. Oto zagubiona bohaterka przemierza epickie lokacje i rozwiązuje proste zagadki w drodze do odległego celu. Nie będzie to jednak ścieżka usłana różami, a spokój co jakiś czas zakłóci kryjące się w mroku zło. Podobne rozwiązanie widzieliśmy już w grach niejednokrotnie, ale z ulgą mogę stwierdzić, że nadal jest dla nich miejsce. Aspire: Ina’s Tale ma w sobie sporo magii, która nie pozwala odłożyć handhelda na bok, nawet mimo drobnych problemów z samym portem. O szczegółach poczytacie niżej.

Aspire: Ina's Tale

Nieciekawe początki pięknej przygody

Pierwsze chwile spędzone z Aspire: Ina’s Tale mogą odrobinę rozczarować. Niby całkiem zgrabnie zostajemy wprowadzeni w fabularne meandry, ale już sama rozgrywka rozkręca się dość długo. W dodatku projekt startowych miejscówek nie poraża i przez kolejne korytarze przechodzi się raczej z obojętnością. W pewnym momencie natknąłem się nawet na dość poważne niedopatrzenie ze strony autorów – zbaczając z rekomendowanej ścieżki trafiłem do odwiedzonego już wcześniej obszaru, gdzie na nowo uruchamiały się przypisane do niego skrypty. Początkowo nie zwróciłem na to większej uwagi, ale po dobrych kilkunastu minutach i zgonie boleśnie przekonałem się jak daleko umiejscowiony był ostatni właściwy punkt kontrolny. Patrząc na strukturę omawianej produkcji chyba nie było pola do podobnych pomyłek w innych fragmentach, ale warto zachować czujność.

Samym łamigłówkom również brakuje dopieszczenia. O ile wszystkie zagwozdki w Aspire: Ina’s Tale są jak najbardziej rozwiązywalne, tak często okazują się średnio wyważone. Czasem nawet nie czuć, że musieliśmy coś zrobić, by przejść dalej, innym razem wszystko dogrywamy na milimetry. Ogólnie jednak tytuł dość sprawnie wprowadza nas w poszczególne mechanizmy i w żadnym momencie nie czujemy się przytłoczeni ich nadmiarem. Przy stosunkowo niewielkim wachlarzu zdolności stawiane przed nami wyzwania są w miarę satysfakcjonujące, a ich zwieńczeniem okazuje się naprawdę ciekawe wieloetapowe starcie końcowe. Niestety do listy płac można dotrzeć szybko, bo sprawny gracz upora się z przygodą w 3-4 godziny. Biorąc jednak pod uwagę uczciwą cenę ciężko narzekać na czas zabawy.

Aspire: Ina's Tale

Ślamazarna Ina

Aspire: Ina’s Tale prezentuje się bardzo przyjemnie, szczególnie w trakcie drugiej połowy rozgrywki. W dwuwymiarową grafikę wpleciono kilka miłych dla oka efektów, dzięki czemu przemierzany świat często mieni się soczystymi barwami. Niestety estetyczny wygląd spowodował znaczące spadki płynności w przypadku Nintendo Switch Lite. Wyraźnie widać, że protagonistce przydałoby się więcej klatek animacji, bo nawet trywialne czynności potrafią okazać się żmudne, gdy klatkaż zwalnia. Balans mógł być zatem lepszy, choć cierpi na tym jedynie komfort zabawy, a sama produkcja nadal pozostaje grywalna.

Na szczęście przenośna edycja Aspire: Ina’s Tale to także schludne menu, dobra czytelność i rodzima lokalizacja przygotowana przez speców z QLOC. Wydawca kolejny raz zadbał o lokalny rynek i ponownie zagramy po polsku. Niby tekstu nie ma zbyt wiele, ale osoby śledzące historię w takich grach będą zadowolone. Chyba jedyne co dało się zrobić lepiej to podbić rozmiar napisów, ale przecież nie można mieć wszystkiego.

Aspire: Ina’s Tale – werdykt

Aspire: Ina’s Tale to kolejny ciekawy projekt w portfolio wydawniczym Untold Tales. Jeżeli lubicie dwuwymiarowe eksperymenty w stylu GRIS, to zdecydowanie warto się zainteresować propozycją Brazylijczyków. Port na Nintendo Switch nie jest może idealny, ale sama rozgrywka idealnie pasuje do przenośnej konsoli. No i całość dostępna jest po polsku.

Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl

Kopię do testów udostępnił wydawca, a w jego ofercie znajdziecie także takie tytuły jak The Hong Kong Massacre, BEAUTIFUL DESOLATION czy Golf Club: Wasteland