Moda na retro trwa w najlepsze, a wraz z nią wzmożony popyt na automaty do gier wideo. Coraz więcej osób chce mieć takie cacko na wyłączność, bo jednak żadna konsola nie zastąpi obcowania z tego typu sprzętem. O ile taką zachciankę jeszcze stosunkowo łatwo zrealizować, tak poprowadzenie własnego salonu ze wspomnianymi maszynami jawi się jako istne szaleństwo. Dzięki Arcade Paradise dostaniemy okazję posmakowania takiego biznesu, choć początki łatwe nie będą. Sprawdźmy więc, czy sprawy dodatkowo nie utrudnia jakość wersji na Nintendo Switch.

Konkret, a nie jakieś głupie gierki
Mało tytułów potrafi mnie oczarować już od pierwszych chwil i nie będę ukrywał, że Arcade Paradise do nich należy. Sentymentalna podróż do lat 90. ubiegłego wieku zbałamuci każdego gracza, którego wczesne dzieciństwo przypadało na tamten okres i zrobi to z pełną premedytacją. Na korzyść omawianej produkcji przemawia także ciekawie zawiązana fabuła, oparta na konflikcie pokoleń. Mający nas za nieudacznika ojciec oddaje w nasze ręce pralnię – pewny interes, bo przecież chętni odświeżyć swoje brudne gatki zawsze się znajdą. Racji w tym sporo, mimo że popularność takich miejsc nie jest w naszym kraju zbyt duża. Bohater dostrzega jednak potencjał w zgoła odmiennej branży.
Pranie i suszenie to bowiem procesy, które po wykonaniu kilku czynności dzieją się raczej samoistnie. A co najlepiej działa, gdy czas się dłuży? Oczywiście solidna dawka elektronicznej rozrywki! Nie uprzedzajmy jednak faktów. Początkowo Arcade Paradise to symulator raczej uciążliwych prac, jak ładowanie ciuchów do odpowiednich urządzeń, wynoszenie śmieci czy… odklejanie wszechobecnych gum do żucia. Wszystko na szczęście podane w formie prostych minigierek, które przez dłuższą chwilę dają frajdę. Docelowo postaramy się ograniczyć je do minimum, może poza odwiecznym starciem człowieka z zatkanym kiblem. Oczywiście każdorazowo stoczymy je zadając obrażenia i zbijając pasek zdrowia toalety do zera.

Istny raj
Gotówka stosunkowo szybko zacznie płynąć także z eksploatacji automatów. Główną atrakcję w Arcade Paradise stanowi bowiem pokaźny zestaw różnorakich produkcji stworzonych na potrzeby tej unikatowej pozycji. Spora część to popierdółki oparte na jednym pomyśle, gdzie najważniejsze będzie bicie rekordów. Trafią się jednak twory znacznie bardziej złożone, przy których można się zapomnieć i wsiąknąć na dobre. Większość graczy bez problemu rozpozna inspiracje autorów, choć i tak pomysłowości im nie brakowało. To szczególnie ważne, bo ciupaniu w reinterpretacje flagowych klasyków poświęcimy dłuższą chwilę. Przedsiębiorstwo generuje bowiem zysk wyłącznie w momencie, gdy w nim przebywamy, więc trzeba sobie jakoś umilić ten czas.
W trakcie zabawy będziemy dążyć do rozbudowy przybytku, a docelowo nasza gralnia powinna stać się tym głównym pomieszczeniem. Warto odnotować, że w Arcade Paradise, poza masą cyfrowego dobra, czeka na nas kilka bardziej analogowych atrakcji. Spróbujemy swoich sił w czymś pokroju cymbergaja, nie zabraknie też darta czy bilarda. Oprócz rozrywki należy również pamiętać o narzędziach pracy, a tu w rolach głównych przedpotopowy komputer podpięty do raczkującego internetu czy protoplasta dzisiejszych smartfonów – poczciwy palmtop.

Błędy warto wybaczyć
Trzeba jednak mieć na uwadze liczne braki i głupotki. Arcade Paradise opiera się o masę powtarzalnych zajęć, w dodatku wciąż oglądamy te same animacje. Również obszar rozgrywki okazuje się mocno umowny i zabrakło tu chociaż namiastki jakiegoś miasta. O wszechobecnej umowności nawet nie wspominam, bo od biedy można to podciągnąć pod przyjętą przez twórców konwencję. Sama wersja na Nintendo Switch nie sprawia natomiast większych problemów. Najgorzej wypada kwestia czytelności napisów na używanych w trakcie zabawy wirtualnych urządzeniach. Niby wiadomo o co chodzi, ale wykonanie mogło być w tym wypadku znacznie lepsze. Na plus nagrane kwestie dialogowe i obecność polskiej wersji. W Arcade Paradise zagramy w rodzimym języku, więc nawet błędy w czcionce, jakie rodzi ta opcja można wybaczyć.
Wreszcie Arcade Paradise to produkcja robiąca całkiem niezły użytek z silnika Unity. Fatalnie wyglądają tylko klienci materializujący się tu i ówdzie. Poza tym elementem grafika nie straszy i pozwala spokojnie cieszyć się tytułem, mimo momentami stosunkowo kiepskich tekstur. Tym bardziej, że całość została też dobrze zoptymalizowana i nie odnotowałem tu większych spadków płynności. Duże znaczenie odgrywa też warstwa audio budująca niesamowity klimat – zadanie domowe odrobione.

Arcade Paradise – werdykt
Patrzysz na automaty do gier wideo z sentymentem? W Arcade Paradise spędzisz długie godziny, nawet mimo konieczności grindowania. Tym bardziej, że wykonanie wersji na Nintendo Switch powinno usatysfakcjonować większość śmiałków.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca