Miesiąc bez przetestowanego symulatora to miesiąc stracony chciałoby się rzec. Tym razem zawitamy do ciasnego budynku, gdzieś w średniowiecznym miasteczku, by poznać fach, który dał podwaliny pod wiele dzisiejszych nauk. Alchemist Simulator to bowiem kameralny raj dla miłośników warzenia mikstur wszelakich. Już wkrótce będzie można go zmieścić w przysłowiowej kieszeni. Sprawdźmy zatem jak prezentuje się wersja przeznaczona na Nintendo Switch.

Lekko nie będzie
Zabawę zaczynamy od absolutnie niezbędnego samouczka. Autorzy zastosowali tu bowiem całkiem sporo fajnych rozwiązań, które wymagają uprzedniego wytłumaczenia. Naszym największym sprzymierzeńcem w Alchemist Simulator okaże się almanach, gdzie znajdziemy niemal wszystkie wskazówki przydatne przy tworzeniu eliksirów. Punktem wyjścia jest każdorazowo przyjęcie zlecenia, które zakłada wykonanie danego wywaru. Do jego przyrządzenia potrzebujemy określonych składników, a te pozyskujemy z kupowanych surowców. Potrzebne elementy wyodrębnimy korzystając z jednej z pięciu stacji roboczych, które albo całkowicie usuwają konkretne właściwości, albo nadają im pozytywny bądź negatywny efekt.
Brzmi skomplikowanie i z pewnością chwilę zajmie przyswojenie tego systemu. Już w pierwszych minutach spędzonych w Alchemist Simulator powinniśmy dostrzec osobliwą tablicę, która zawiera rozpiskę wszystkich pierwiastków zawartych w produkcji. Tam też możemy się przyjrzeć ich hierarchii, choć nie od razu wyda się ona oczywista. Kluczem okaże się opanowanie wszystkich urządzeń, choć by zyskać pełną swobodę w tym zakresie niezbędne będą ulepszenia. Dlatego pierwsze chwile upłyną przy sporządzaniu stosunkowo prostych trunków, aby zgromadzić wymagane środki pieniężne. Same założenia niewiele się zmieniają, co może się okazać na dłuższą metę nużące. Chyba, że w przeszłości uczęszczaliście na kółko chemiczne… Ups.

Recepta na dobry port
Alchemist Simulator cierpi na typową przypadłość przenośnych portów, czyli mało czytelną czcionkę. Dla samej rozgrywki nie ma to jakiegoś kolosalnego znaczenia, bo tytuł oparto na symbolice. Porządne wczytanie się w opisy może być jednak nieco utrudnione. Trochę szkoda, bo w rodzimą propozycję zagramy po polsku. Nieprzesadnie podobała mi się też interakcja oparta o przycisk „X” – trochę mało intuicyjne rozwiązanie. Prócz tego małego mankamentu poruszanie się po niewielkim świecie gry było całkiem przyjemne.
Pod względem oprawy Alchemist Simulator nie odstaje zbyt mocno od pecetowego pierwowzoru. Przynajmniej tak wnioskuję po sesji z grą w trybie przenośnym. Stylizowana, nieco komiksowa grafika ma swój urok i umiejętnie maskuje większość niedoskonałości. Natomiast o ścieżce audio ciężko coś napisać poza tym, że nie zaburza tej specyficznej atmosfery unoszącej się wokół tytułu. Biorąc pod uwagę obszar działań przydałoby się jednak więcej klatek animacji – zdecydowanie nie jest to najlepiej zoptymalizowany twór, który trafia na Nintendo Switch. Mimo że goni nas tu czas, to jednak równie dobrze można bawić się w swoim tempie i wtedy drobne braki w płynności rażą zdecydowanie mniej.

Alchemist Simulator – werdykt
Produkcja Art Games Studio to całkiem zgrabny symulator tytułowego fachu. Mimo kameralnego charakteru potrafi zapewnić kilka godzin zróżnicowanej zabawy i wygląda nieźle na Nintendo Switch. Fani warzenia mikstur spokojnie mogą sprawdzić Alchemist Simulator właśnie na tej platformie.
Zrzuty ekranu: SwitchLite.pl
Kopię do testów udostępnił wydawca